Analitycy JPMorgan zalecili wczoraj inwestorom utrzymywanie pozycji na rynku surowców, bo nie wierzą, że spowolnienie bardzo) osłabi popyt na nie.
Komentarz
Wciąż nie ma nadziei na przerwanie serii spadków na światowych giełdach. Wczoraj indeksy w Europie i USA traciły znowu po 3 procent i więcej.
O ile rano, mając na uwadze środowe zakończenie na symbolicznym plusie notowań za Atlantykiem, jeszcze można było liczyć, że spadkowa seria zostanie przerwana, o tyle po południu inwestorzy stracili wczoraj wszelkie złudzenia. Na wyścigi zaczęli opróżniać portfele z walorów spółek, dając wyraz coraz powszechniejszym obawom przed ostrym spowolnieniem na świecie, a nawet powrotem recesji w gospodarce amerykańskiej i niektórych europejskich.
Presja na rynkach wzmogła się po ogłoszeniu przez Europejski Bank Centralny, że wstrzymuje podwyżki stóp i zamierza wznowić skup obligacji rządowych. Inwestorzy odebrali to jako niepokojący sygnał – bank nie robiłby tego, gdyby sytuacja nie stawała się poważna. Niepokojące wieści popłynęły także z Brukseli, gdzie mówi się o zwiększaniu funduszu pomocowego dla zadłużonych państw strefy euro.
Z Ameryki nadeszła informacja o spadku do poziomu najniższego od czterech miesięcy liczby nowych bezrobotnych, jednak rynkom to nie pomogło. Zdaniem analityków wszyscy czekają na jutrzejszy raport z Waszyngtonu o lipcowej sytuacji na amerykańskim rynku pracy – jeśli będzie rozczarowujący, rynki nie unikną dalszej przeceny. Na zamknięciu najgorzej spośród głównych europejskich rynków wypadły Paryż oraz Madryt – CAC 40 i IBEX 35 spadły po 3,9 proc. Ale straty we Frankfurcie i Londynie nie były dużo mniejsze. W Nowym Jorku w czasie zamknięcia giełd w Europie indeksy traciły po ok. 3,5 proc. Tym samym spadki od ostatnich szczytów na wszystkich najważniejszych giełdach na Zachodzie stały się już dwucyfrowe.