Siedem spadkowych sesji z rzędu mocno nadwyrężyło portfele inwestorów giełdowych i skłoniło mniej odpornych do zamykania pozycji na akcjach co skutkowało załamaniem się notowań części spółek, zwłaszcza mniej płynnych. Środowa, popołudniowa paniczna wyprzedaż na GPW była tego najlepszym dowodem.
Dlatego kolejny dzień inwestorzy rozpoczynali w mieszanych nastrojach. Z jednej strony oczekiwali, że seria spadkowych sesji w końcu musi się skończyć. Z drugiej musieli liczyć się z tym, że giełda amerykańska skończyła środę głębokimi spadkami. Okazało się, że górę, przynajmniej na otwarciu, wzięli optymiści. Do kupowania akcji zachęciły ich umiarkowanie udane sesje w Azji. Parkiet w Tokio stracił co prawda 0,6 proc. ale giełda w Szanghaju zyskała 1,2 proc. Poprawę nastrojów można było również obserwować na rynku walutowym. Frank szwajcarski w końcu zaczął się osłabiać. Rano tracił do euro ponad 1 proc.
O wracającym zainteresowaniu bardziej ryzykownymi aktywami mogło też świadczyć umocnienie złotego. Frank rano kosztował mniej niż 4 zł. Jeszcze w środę wieczorem jego kurs oscylował wokół 4,12 zł. Taniały też euro o dolar.
Na otwarciu czwartkowej sesji indeks WIG zyskiwał 1 proc. i znalazł się na wysokości 37743. WIG 20 rósł również o 1 proc. do 2216 pkt. ciągnięty w górę przez spółki surowcowe (Lotos. KGHM) i finansowe (PZU, PKO BP). Na wyróżnienia zasługuje szczególnie druga z wymienionych instytucji, która pochwaliła się bardzo dobrymi wynikami za I półrocze. Obroty po kwadransie obroty na całym rynku sięgnęły 100 mln zł.
Na innych parkietach europejskich notowania również rozpoczęły się na zielono. Giełda w Londynie zyskiwała 2 proc. a Frankfurcie 3,1 proc.