Na samym początku należy wspomnieć, że nagłe zrywy w górę nie są niczym nowym nad Wisłą. Nieraz się już zdarzały i zapewne nie po raz ostatni podobną sytuację obserwujemy. Warto w tym miejscu podkreślić, że WIG20 ma nierzadko charakter lekko wyprzedzający w stosunku do zewnętrznych indeksów. Ma to związek z obecnością inwestorów zagranicznych, którym łatwiej jest poruszyć relatywnie mniej płynnym rynkiem. Za obecnymi zwyżkami również stoją zlecenia z zagranicy, a może o tym świadczyć prosty fakt, że mniejsze i średnie spółki wciąż zachowują się słabiej. Taki obraz sytuacji nie rokuje zbyt dobrze na przyszłość i choć zwyżki mogą jeszcze potrwać, to ich dotychczasowy charakter nie jest niczym innym, jak dynamiczną obroną rynku przed opuszczeniem wielomiesięcznego kanału trendu bocznego.

Niektórzy twierdzą, że zachętą do inwestycji w naszym kraju okazał się początek Euro 2012. Trochę to naciągana interpretacja, skoro indeks giełdy w Kijowie spadł o  8?proc. od początku czerwca. Oczywiście Ukraina ma o wiele gorszą prasę w czasie tych mistrzostw od naszego kraju, ale i tak można powątpiewać w dominujący wpływ Euro na notowania. Pojawiły się jeszcze dwie inne teorie. Jedna z nich tłumaczy zwyżki zamykaniem krótkich pozycji na spółkach z WIG20, ale wydaje się ona jedynie częściową prawdą. Po pierwsze, struktura obrotów wskazuje, że zwyżki mają względnie zdrowe podstawy. Ostatnie krążące po rynku wyjaśnienie przypisuje siłę rynku wygasłym w piątek kontraktom. W przeszłości obserwowaliśmy już podobne zjawisko. Kluczowe może więc być zachowanie rynku w przyszłym tygodniu. Niemniej jednak wspomniana wyżej zdrowa struktura zwyżkujących obrotów na zwyżkach każe z większą wiarą podchodzić do rynku. Nie zmienia to faktu, że trend boczny wciąż obowiązuje, a spadek poniżej 2000 pkt pozostaje realny w dalszej perspektywie. Nie zapominajmy o pogarszających się wynikach gospodarczych i trwającej od kwietnia minionego roku bessie.