Dobre humory globalnych inwestorów miały swoje źródła w kilku czynnikach. Po pierwsze, ostatnie dane o produkcji przemysłowej i rozpoczętych budowach domów z USA pozwoliły graczom giełdowym myśleć cieplej o koniunkturze w Stanach Zjednoczonych. Po drugie, niedawne wypowiedzi Bena Bernanke utwierdziły inwestorów w przekonaniu, że gdyby stan największej gospodarki świata zaczął się pogarszać, Fed nie pozostałby obojętny. W rezultacie trzecia runda dodruku pieniądza, choć zniknęła z najbliższego horyzontu, wciąż jest prawdopodobna. Po trzecie, nieźle spisują się amerykańskie spółki, których raporty zaskakują pozytywnie. Na razie aż 70 proc. firm z S&P500 pochwaliło się wynikami lepszymi od oczekiwań. Wczorajszej poprawy nastrojów nie popsuły nawet tradycyjnie kiepskie wieści ze strefy euro. Rentowność hiszpańskich obligacji przekroczyła 7 proc. Pretekstem była nieudana aukcja papierów dłużnych zapadających w 2014 roku. Rentowność wyniosła 5,204 proc., podczas gdy analogiczne obligacje 7 czerwca sprzedały się po 4,335 proc. Kiepski był także popyt. Inwestorzy zgłosili chęć kupna 1,9 razy więcej obligacji, niż oferowano, podczas gdy poprzednio ten współczynnik wynosił 4,26. Wygląda na to, że ostatni „przełomowy" szczyt przywódców strefy euro nie przekonał inwestorów. Sytuacja na europejskim rynku długu pozostaje napięta i na razie nie widać czynników, które mogłyby to szybko zmienić.