Paradoksalnie banki centralne pozbawiły się w krótkim terminie prawie całej amunicji w postaci kreacji dodatkowej podaży pieniądza (bądź budowania oczekiwań pod przyszłą kreację). W tym sensie nie należy się spodziewać kolejnych prób luzowania wcześniej niż w grudniu, kiedy amerykańska Rezerwa Federalna mogłaby kolejny raz zwiększyć podaż pieniądza niejako zastępując kończący się wtedy program Operational Twist II. Przy okazji bank centralny mógłby ewentualnie starać się zmniejszyć negatywne skutki drastycznego zaostrzenia amerykańskiej polityki fiskalnej od nowego roku (tzw. fiscal cliff).
W tej komplikującej się sytuacji inwestorom trudno jest grać dalej pod ten sam motyw, co przez ostatnie 3–4 miesiące. Dlatego giełdy powinny dostać tym razem coś ekstra, jakiś pozytywny impuls z realnej gospodarki. Jeżeli spojrzymy na wskaźniki wyprzedzające w USA (różne regionalne i narodowe PMI w przemyśle), to zgodnie ze wzorcem sezonowym z ostatnich lat mamy lekkie odbicie od dołków z lipca i sierpnia. Jeżeli historia z poprzednich lat miałaby się powtórzyć, to można oczekiwać dalszej poprawy aż do pierwszego kwartału przyszłego roku.
Dodatkowo wczorajszy odczyt w sektorze usług także zaskoczył pozytywnie z indeksem na poziomie powyżej 55 pkt. Zatem odczyty za wrzesień zarówno ISM w przemyśle, jaki i w usługach okazały się wyższe o ponad 1,5 pkt od oczekiwań rynkowych. O ile sama gospodarka amerykańska wydaje się więc w relatywnie lepszej formie, niemniej jednak wpływ mocnego spowolnienia w Azji i recesji w Europie nie może ominąć amerykańskich spółek, jak i samej gospodarki.
Równocześnie zwyżki indeksów giełdowych z ostatnich miesięcy były całkiem spore i lekka poprawa w danych makroekonomicznych może nie wystarczyć do kontynuacji pozytywnego dla posiadaczy akcji trendu (przynajmniej w tym momencie).
Nie brakuje też czynników ryzyka związanych między innymi z potencjalnie słabymi wynikami spółek za zakończony niedawno III kwartał. Ponadto rynek zdaje się bagatelizować ryzyko polityczne związane z amerykańskim fiscal cliff (już nieraz amerykańscy politycy pokazali, jak trudno jest im się dogadać).