Tymczasem drogi indeksów Dow Jones Industrial Average i Dow Jones Transportation Average w ostatnich kilku miesiącach, w których amerykańska gospodarka mocno hamowała, ewidentnie się rozeszły.

Średnia przemysłowa znajduje się przy kilkuletnich maksimach, a indeks spółek z branży transportowej sytuuje się kilka procent poniżej szczytów z wiosny, a stosunek ich wartości jest najwyższy od dołka bessy z 2009 roku. Taki stan rzeczy to pochodna faktu, że w trzecim kwartale indeksy rosły wbrew dekoniunkturze za sprawą działań banków centralnych: Rezerwy Federalnej, która wznowiła program ilościowego luzowania, i EBC, który ogłaszając, że jest gotowy do rozpoczęcia skupu obligacji skarbowych ograniczył czynniki ryzyka związane z kryzysem zadłużeniowym.

Wiele danych makro z USA, które poznaliśmy w ubiegłym tygodniu, daje jednak nadzieję, że podobnie jak przed rokiem, w czwartym kwartale gospodarka przyspieszy, co pozwoli nadrobić dystans branży transportowej. Ważnym testem jest rozpoczynający się sezon publikacji wyników i towarzyszące mu prognozy. Wprawdzie szacunki zakładają, że będzie to pierwszy od jedenastu kwartał, w którym spółki z S&P 500 wykażą ujemną dynamikę zysku netto, ale pamiętając, że w ostatnich latach, w 72 proc. przypadków firmy chwaliły się danymi powyżej konsensusu, można liczyć na wiele pozytywnych niespodzianek.