W przypadku produkcji przemysłowej to najniższa dynamika (-5,6 proc.) obserwowana od wiosny 2009 r., zaś roczna zmiana produkcji budowlano-montażowej (-17,8 proc.) była jedną z najniższych w historii minionych 20 lat. Biorąc pod uwagę fakt, że mWIG40 wyszedł w czwartek zdecydowanie na nowe maksima, a i WIG był przez pewien czas powyżej szczytu sprzed prawie dwóch tygodni, można uznać, że rynek przyjął te ciosy z godnością. Jeśli chodzi o dane GUS, to zapewne wynikało to z faktu, że wrzesień tego roku miał o 2 dni robocze mniej niż wrzesień 2011 r. Ponieważ w październiku sytuacja będzie dokładnie odwrotna, to za miesiąc można się spodziewać skoku dynamiki produkcji w okolice na przykład +4 proc. Nie zmienia to faktu, że koniunktura w gospodarce nadal jest słaba, a dynamika PKB w III kw. nadal zwalniała w stosunku do już i tak niskiego poziomu z II kw. (+2,4 proc.). Ta wykazana w środę i czwartek relatywna odporność rynku na złe wiadomości świadczy o tum, że być może rynek ma zamiar wznowić trwającą od przełomu maja i czerwca zwyżkę.

Od czasu ustanowienia w lipcu 2007 r. ostatniego historycznego rekordu WIG (67 568,51 pkt) minęło już 5 lat i 3 miesiące. W historii GPW z taką sytuacją mieliśmy do czynienia wcześniej jeden jedyny raz. Po historycznym szczycie z marca 1994 roku (20 760,3 pkt) WIG pozostawał bez nowego rekordu do lutego 2000 roku, a więc przez prawie 6 lat. Obecna sytuacja odpowiada tej z czerwca 1999 (5 lat i 3 miesiące po historycznym szczycie z marca 1994). Wtedy – ponad 13 lat temu – WIG docierał do linii oporu poprowadzonej przez dwa poprzednie szczyty cyklicznych rynków byka (marzec 1994 i marzec 1998). Wszystko to działo się w niecały rok po bankructwie Rosji. Podobnie teraz WIG dociera do analogicznej linii oporu poprowadzonej przez dwa ostatnie szczyty hossy (lipiec 2007 i kwiecień 2011), a dzieje się to jakiś czas po de facto bankructwie Grecji. Gdyby tę analogię potraktować poważnie, to obecna zwyżka powinna kulminować w listopadzie, po czym nadeszłaby 3-miesięczna korekta, która sprowadziłaby WIG do poziomu półrocznego minimum (w lutym to byłby poziom poniżej 41 077 pkt). Potem byłby czas na drugą część hossy, która przed końcem 2013 r. wyniosłaby WIG do poziomu nowego historycznego szczytu.