Indeks warszawskiego parkietu należał nie tylko do najmocniejszych wskaźników na świecie, ale był także jednym z nielicznych rosnących indeksów podczas globalnej korekty. Naprawdę trudno jest mi wskazać racjonalne podstawy takiej siły naszego rynku akcji. Być może zagraniczny pęd do polskich obligacji przełożył się również na uznanie rynku akcji za trwałą część portfela w zachodnich funduszach. Być może niechęć do pozbywania się polskich akcji wynikała z porównania miejsca, w jakim znalazła się konkurencyjna giełda turecka (historyczne szczyty) w stosunku do naszego parkietu. Zapewne brak znaczącego odpływu środków z zagranicznych funduszy inwestycyjnych także zapobiegł pojawieniu się agresywnej podaży. Największy wpływ na nietypowe zachowanie się warszawskiej giełdy miało kilka spółek o dużej kapitalizacji, takich jak PKN, PZU i KGHM, stanowiących ponad jedną trzecią krajowych indeksów. Spośród całej grupy liderów, na szczególny podziw zasługuje miedziowy potentat, który konsekwentnie od prawie pół roku pnie się w górę i licząc z dywidendami znalazł się na najwyższym poziomie w swojej historii. Co ciekawe, niższe niż obecnie ceny akcji KGHM odnotowywał w ubiegłym roku przy wyższych niż teraz cenach miedzi oraz tuż przed nałożeniem wysokich danin publicznych na wydobycie surowców. Ponadto, w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy spółki z sektora wydobywczego zarówno na rynkach wschodzących, jak i rozwiniętych nie należały do ulubieńców inwestorów giełdowych i były relatywnie słabsze od szerokiego rynku. W przypadku KGHM było i jest odwrotnie. Nadal pozostaje siłą napędową naszej giełdy. Jak długo to potrwa, trudno powiedzieć, ale im wyżej znajdzie się kurs naszego czołowego eksportera, tym mniejsza staje się atrakcyjność oferowanej przez taką inwestycję stopy dywidendy.

W celu określenia kierunku, w jakim, po ostatnim pokazie siły, podąży cały polski rynek akcji, można podeprzeć się historycznymi analogiami. W ciągu minionych 12 lat doliczyłem się zaledwie 12 momentów o podobnej strukturze jak w ubiegłym tygodniu (silne spadki w USA, a wzrost w Polsce). W większości przypadków, lepsze zachowanie się naszego rynku stawało się drogowskazem dla Stanów. Biorąc pod uwagę odnotowanie w ubiegłym tygodniu najwyższego odsetka rynkowych niedźwiedzi w USA od sierpnia 2011 roku, poniedziałkowe odbicie może oznaczać początek dłuższego odreagowania.