Jeszcze przed rozpoczęciem piątkowej sesji inwestorzy mogli mieć nadzieję, że przyniesie ona kontynuację wzrostów na GPW. Udana sesja na Wall Street oraz w Japonii to było jednak za mało aby zarazić inwestorów w Warszawie optymizmem. WIG20 rozpoczął dzień w okolicach czwartkowego zamknięcia. Po początkowym niezdecydowaniu coraz mocniej dawali o sobie znać sprzedający. Wskaźnik 20 największych firm naszego parkietu szybko znalazł się pod kreską i pozostał tam aż do końca notowań. Pocieszający może być fakt, że przecena była stosunkowo nieduża. WIG20 stracił 0,6 proc. Dodatkowo towarzyszyły jej niewielkie obroty co dowodzi, że większość inwestorów zamiast sprzedawać akcje woli poczekać na dalszy rozwój wydarzeń. Obroty na całym rynku wyniosły zaledwie 668 mln zł.

O ile największe spółki nie cieszyły się zbytnim uznaniem inwestorów tak sporym wzięciem cieszyły się średnie i małe firmy. Indeks mWIG40 i sWIG80 zyskały odpowiednio 0,7 proc. i 0,9 proc.

Słaba postawa największych firm spowodowała jednak, że warszawska giełda była w piątek jednym z najsłabszych rynków w całej Europie. Nie jest to duże zaskoczenie, gdyż już od pewnego czasu GPW zachowuje się relatywnie gorzej od pozostałych rynków. W piątek większość europejskich rynków kończyła dzień na nieznacznym plusie.

Niezdecydowanie inwestorów nie jest wielkim zaskoczeniem. Po tygodniu obfitującym w wiele istotnych wydarzeń (m.in. decyzje banków centralnych w sprawie stóp procentowych) piątek był bardzo ubogi pod względem danych makro. Bez echa przez rynek przeszły m.in. dane o bilansie handlu zagranicznego w Stanach Zjednoczonych.

Ostatni dzień tygodnia nie dostarczył emocji również na rynku walutowym. Złoty nieznacznie osłabił się wobec dolara. Po południu amerykańska waluta była wyceniana na 3,08 zł. Euro kosztowało 4,11 zł.