Można to traktować jako sygnał przestrzegający przed pogłębieniem zniżek. Skoro inwestorzy nie wykorzystują dotychczasowego spadku do odważniejszych zakupów, to znaczy, że rynek musi się jeszcze przesunąć w dół, by ściągnąć nań większy popyt.

Zresztą słabość widać też na innych europejskich parkietach. Można wręcz odnieść wrażenie, że tylko dobra postawa amerykańskiej giełdy powstrzymuje sprzedających przed bardziej zdecydowanym działaniem. Zniżka WIG w rejon 45 tys. pkt wydaje się na dziś podstawowym scenariuszem. W tej sytuacji można przyjąć kilka postaw względem rynku. Zakładając, że średniookresowy trend zmienił się na malejący, trzeba skupić się na poszukiwaniu symptomów jego odwrócenia. Zamknięcie WIG ponad 47,1 tys. pkt wskazywałoby na zakończenie słabszego okresu na naszym parkiecie. Dopóki pozytywne oznaki nie pojawią się, nie warto zakładać docelowego poziomu zniżek. Można nastawić się na to, że trwające od kilku tygodni osłabienie jest jedynie krótkoterminowym odreagowaniem po ośmiu miesiącach zwyżek i na stopniowe akumulowanie walorów na obsuwającym się rynku. Można też nastawić się na to, by wykorzystać odbicie z ostatnich dwóch dni do zmniejszenia zaangażowania w akcje, w przekonaniu, że rynek jeszcze pójdzie w dół.

Głównym problemem inwestorów jest już nie odpowiedź na pytanie o to, czy uda się uniknąć czarnych scenariuszy, jak to było przez ostatnie trzy lata. Dziś chodzi przede wszystkim o różnice w postrzeganiu przyszłości – jak bardzo może się ona rysować w jasnych barwach. Dominuje przekonanie, że z każdym miesiącem powinniśmy mieć coraz więcej sygnałów przekonujących, że gospodarki wchodzą na ścieżkę trwałego przyspieszania koniunktury. Tymczasem niewiele na razie wskazuje na to, by globalna gospodarka miała rosnąć w tempie podobnym do tego sprzed kryzysu. Od wiosny 2004 r. do jesieni 2007 r. wskaźnik PMI dla sektora usług i przemysłu na świecie utrzymywał się przez większość miesięcy powyżej 55 pkt. Tymczasem w trakcie trwającego od lata 2009 r. ożywienia ponad ten poziom wychodził sporadycznie. W styczniu odbił się od 3-letniej średniej, a 12-miesięczna średnia nie może wciąż przełamać spadkowej tendencji, jaka utrzymuje się od zimy 2011 r. To rodzi ryzyko, że oczekiwania inwestorów „zaszyte" w obecnych poziomach indeksów są przesadzone.