Fakt interesujący ze statystycznego i oczywiście technicznego punktu widzenia (dla osób grających z trendem przecież nie może być lepszego sygnału), ale jeszcze ciekawsza jest atmosfera, jaka temu wydarzeniu towarzyszy. Większość specjalistów jest bardzo ostrożna w swoich ocenach przyszłości, ciągle mowa jest o korekcie itp., itd. Jakże odmienny jest to stan od poprzedniego ustanawiania szczytu przez ten indeks (przełom lat 2006/2007), kiedy dookoła panowała euforia, a specjaliści zakładali niemal wzrost do nieskończoności. Jak to się skończyło? Każdy, kto ma przynajmniej 5 lat doświadczenia giełdowego, wie bardzo dobrze, a wielu do dziś liże rany i o inwestowaniu nie chce słyszeć. Jakie wnioski można z tego wyciągnąć? Że do końca hossy na amerykańskiej giełdzie daleka droga. Póki specjaliści nie popadną w euforię, póty można odważnie „wchodzić" w amerykańskie spółki. Do maksimów na indeksie DJIA należy dołożyć jeszcze maksima indeksu Russel2000 (to taki amerykański sWIG80), który już w styczniu ustanowił historyczne maksima. Czyli mamy hossę w gronie blue chips oraz na szerokim rynku – czy można chcieć więcej? Tak, czekamy teraz na historyczne maksi niemieckiego indeksu DAX (brakuje kilku punktów procentowych) i wtedy będzie można ogłosić globalną hossę.