Wskaźnik aktywności w amerykańskim przemyśle od wielu miesięcy utrzymuje się (z chwilowymi przerwami) powyżej granicy 50 pkt (najnowszy odczyt to 53,2 pkt). Gospodarka rozwija się może nie w oszałamiającym tempie, ale za to w miarę jednostajnym, dostarczając argumentów giełdowym bykom.

Przez dłuższy czas ostro z takim obrazem sytuacji kontrastowała sytuacja w strefie euro. I tam jednak mamy kolejne pozytywne sygnały. PMI dla przemysłu eurolandu podnosi się stopniowo od sierpnia ub.r., a najnowszym potwierdzeniem tej tendencji jest wzrost powyżej granicy 50 pkt (po raz pierwszy od dwóch lat). Jeśli poprawa okaże się trwała, to prawdopodobnie zacznie też rozkręcać się mechanizm rewizji w górę oczekiwanych zysków spółek giełdowych w Europie.

Na drugim biegunie jest chińska gospodarka, gdzie PMI spadł do 11-miesięcznego dołka i niewiele brakuje, by było to minimum ponadczteroletnie. Ten stan rzeczy ciąży wszystkim rynkom wschodzącym, a w pewnym stopniu rykoszetem dostaje się także polskim akcjom, głównie największych spółek. Pytanie, czy w którymś momencie ożywienie w eurolandzie (o ile będzie kontynuowane) zacznie przekładać się też na poprawę kondycji chińskiej gospodarki.