Po drugie, był to dzień zamknięcia rynków amerykańskich. Brak notowań na Wall Street jest silnym bodźcem do powstrzymywania się od wszelkich ważniejszych decyzji. Aktywność w takie dni jest wyraźnie niższa. Faktycznie obrót na wczorajszej sesji był niski, ale sesja w całości nie była nudna.
Dzień rozpoczął się od zwyżki cen o ponad 20 pkt. Przedpołudnie upłynęło na obserwacji napływających informacji o wartościach wskaźników PMI. Okazało się, że wskaźnik liczony dla polskiego przemysłu był nie tylko lepszy od zanotowanego miesiąc wcześniej, ale również lepszy od oczekiwań rynkowych. Miało to przełożenie na powiększenie początkowej zwyżki. Problem pojawił się później. Ceny kontraktów powoli się podnosiły, naśladując podobną zmianę wartości indeksu WIG20. Problemem było to, że ta zwyżka średniej najważniejszych spółek warszawskiego parkietu była związana niemal wyłącznie z podnoszeniem się ceny KGHM.
Rynek nie jest w stanie za wysoko zawędrować, gdy zwyżka opiera się tylko na jednej spółce. Takie zachowanie podważa jakość zwyżki, co ma teraz znaczenie, bo dalszy wzrost wymuszałby pytania o możliwość ataku na poziom oporu, jakim jest marcowy szczyt.