Inwestycje w TFI nie zwalniają nas od myślenia

Zdarza mi się być przymusowym rodzinnym guru od giełdy. Wystrzegam się tego jak ognia, migam od odpowiedzi, udaję, że nie wiem. Zawsze na pytanie „w co zainwestować", staram się udzielić odpowiedzi w stylu „Jak masz za dużo pieniędzy, to kup dzieciom zabawkę albo załóż lokatę".

Aktualizacja: 11.02.2017 10:38 Publikacja: 21.10.2013 06:00

Nie ma nic gorszego niż rodzina, której źle się poradziło i której potem trzeba się tłumaczyć z nie swojej winy, bo „przecież miało wzrosnąć".

Może jestem mało przekonujący, ale zupełnie nie odnoszą skutku moje sugestie, że trzeba samemu się zainteresować, trochę poczytać, wykonać choćby najprostszą i często naiwną analizę, a na samym końcu jednak samemu podjąć decyzję. Zamiast tego, o zgrozo, skutek jest wręcz przeciwny i zdarza mi się słyszeć odpowiedzi „nie mam ochoty na myślenie, nie znam się, nie chcę się znać, wpłacę pieniądze do TFI".

Niestety, ten sposób myślenia jest powszechny i wynika z ludzkiej psychiki, która broni nas przed przyznaniem się do tego, że to my sami jesteśmy głupi. Lepiej więc zrzucić winę za niepowodzenie na innego, w tym przypadku najlepiej na te „niedorajdy" zarządzających – „wpłaciłem im tyle pieniędzy, jak oni zarządzali, że zostało z tego tylko 50 proc.?!". Dzięki takiemu nastawieniu są zawsze jacyś mityczni „oni", na których można zrzucić winę.

Oczywiście nic bardziej mylnego. Inwestowanie pośrednie, poprzez fundusze, nie zwalnia nas z samodzielnej analizy, choćby tego, w jakim punkcie cyklu koniunkturalnego jesteśmy. Tak się składa, że w zasadzie wszystkie fundusze w jakikolwiek sposób inwestujące w akcje „poruszają się" w rytm giełdowych indeksów. Jak giełda rośnie, to wycena jednostek funduszy rośnie, a jak koniunktura giełdowa jest zła, to nie ma cudów, fundusze też spadają. A dobre fundusze od złych rozróżnia się tak, że w dłuższym terminie (kilka lat) te dobre zawsze trochę więcej będą rosły podczas hossy i zawsze trochę mniej będą spadać podczas bessy.

A zatem, jeżeli zainwestujemy i kupimy jednostki, dokładnie na szczycie hossy, a potem „ci źli zarządzający" stracą pieniądze, to jest to tylko i wyłącznie nasza wina. Smutny wniosek, ale im prędzej zdamy sobie z tego sprawę i weźmiemy odpowiedzialność za nasze wyniki na własne barki, tym prędzej przestaniemy tracić pieniądze.

Dlaczego o tym piszę? Bo to ważne, gdyż jak spojrzeć po kształcie wykresów większości indeksów, to jesteśmy w dobrym trendzie wzrostowym, pojawiają się pierwsze komentarze analityków i zarządzających, że akcje są już drogie, a na różnych stronach internetowych coraz częściej pokazują się zestawienia pod ogólnym hasłem „liderzy hossy". Jeszcze tylko ta hossa musi się przebić do mediów niezwiązanych na co dzień z rynkiem kapitałowym i jak nic Polacy znowu masowo ruszą (jak już nie ruszyli) do TFI – na szczycie wzrostów, jak zawsze.

Giełda
Marazm w Warszawie, nerwowo w USA. Złoty zyskuje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Giełda
Tydzień w korekcie
Giełda
Mocne wyniki Broadcom wspierają spółki technologiczne
Giełda
Rajd św. Mikołaja - rynkowa okazja czy bajka?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Giełda
WIG20 znów w dół. Tym razem przez CD Projekt
Giełda
Rok cyklu prezydenckiego