Już początek notowań pokazał, że o odrobienie strat poniesionych w czwartek i piątek będzie bardzo ciężko. WIG20 co prawda rozpoczął notowania nad kreską, jednak wzrost był symboliczny. Jakby tego było mało, już w pierwszej części dnia podaż postanowiła o sobie przypomnieć. Efektem tego był zjazd wszystkich głównych indeksów pod kreskę. Wskaźnik największych firm tracił już ponad 0,5 proc. Sytuacja była o tyle zaskakująca, że na innych europejskich rynkach byki miały się całkiem nieźle. Nasz rynek długo jednak opierał się zachodnioeuropejskim trendom. Dopiero w drugiej części dnia gracze przystąpili do zakupów. Ich determinacja nie była jednak silna. Co prawda WIG20 przed końcem notowań wyszedł na plus, jednak tak naprawdę do ostatniej chwili nie było wiadomo, jak ostatecznie zakończy się sesja. Batalię wygrały byki, przynajmniej jeśli chodzi o największe firmy. WIG20 zyskał 0,1 proc. Słabiej radziły sobie średnie i małe spółki. mWIG40 stracił 0,9 proc. zaś sWIG80 0,3 proc. To wszystko w sytuacji, w której niemiecki DAX bił historyczne rekordy, a na innych rynkach wzrost sięgał nawet 2 proc. Dla porządku dodajmy, że obroty na GPW wyniosły niewiele ponad 800 mln zł. To tylko pokazuje, że kurz na GPW po wystrzale franka szwajcarskiego jeszcze nie do końca opadł. Z racji tego, że w poniedziałek zabrakło istotnych danych makroekonomicznych, inwestorzy dalej się zastanawiali, jaki wpływ na GPW, a w szczególności na polskie banki, będzie miało umocnienie szwajcarskiej waluty. Niewykluczone, że podobnie będzie we wtorek. Inna sprawa, że w tym tygodniu dla inwestorów liczy się właściwie jedno wydarzenie. Chodzi oczywiście o decyzję Europejskiego Banku Centralnego w sprawie dalszego kształtu polityki monetarnej. Poznamy ją jednak dopiero w czwartek. Graczom giełdowym nie pozostaje więc nic innego, niż czekać. Oby tylko po decyzji EBC nie przyszło wielkie rozczarowanie.