Powodów do słabego zachowania polskiego rynku akcji jest aż nadto. Co ciekawe, w wielu przypadkach są to te same argumenty, które przy innym nastawieniu inwestorów mogłyby służyć jako skuteczne preteksty do kupna akcji. I tak niskie stopy procentowe, spadające ceny surowców czy słabszy złoty mogłyby dawać nadzieję na znaczące przyspieszenie wzrostu gospodarczego w II połowie roku. Tymczasem obecnie wywołują jedynie zmartwienie o wyniki polskich spółek oraz ucieczkę kapitałów zagranicznych. W takiej atmosferze będzie ciężko o hossę. Doskonale to obrazuje brak gry pod oczekiwane już w najbliższy czwartek uruchomienie przez EBC programu skupu rządowych obligacji. I to nawet pomimo tego, że za naszą zachodnią granicą, na giełdzie we Frankfurcie, taki spekulacyjny rajd ma miejsce.

O hossę będzie ciężko również dlatego, że obok tych dwuznacznych czynników występują też te jednoznacznie negatywne. Jak chociażby efekt zeszłotygodniowej decyzji SNB, co doprowadziło do gwałtownego umocnienia franka wobec wszystkich walut, a polskim inwestorom przysporzyło obaw o wyniki finansowe części giełdowych banków, kondycję kredytobiorców czy spadek konsumpcji.

Sytuacja techniczna WIG20 i WIG potwierdza, że II połowa stycznia będzie ciężka. Ten pierwszy indeks przed weekendem załamał wyrysowaną na przełomie grudnia i stycznia formację podwójnego dna, co samo w sobie jest już sygnałem sprzedaży. Potwierdza to silny skok obrotów na spadkowej sesji w czwartek, a także wybicie tego dnia dołem z potencjalnej formacji flagi. To zaś otwiera drogę przynajmniej do strefy popytowej 2150,82–2166,14 pkt, którą tworzą dołki z czerwca i września 2013 r. A w przypadku jej sforsowania do 2100 pkt.

Podobnie źle dla posiadaczy akcji prezentuje się WIG. Jedynie inne są dołki wyznaczające potencjalne wsparcia i poziomy docelowe. Załamane podwójne dno i wybicie dołem z flagi, pomimo obserwowanej obrony psychologicznego poziomu 50 000 pkt, otworzyły drogę do 49 321,83 pkt. To wsparcie tworzone przez minimum z sierpnia 2014 r. Szanse jednak na to, że zatrzyma ono marsz giełdowych niedźwiedzi, nie kształtują się wysoko. Dlatego trzeba się liczyć ze spadkiem do marcowego minimum, czyli do 48 765,47 pkt. Dopiero tam można oczekiwać aktywniejszego popytu i zatrzymania spadków zapoczątkowanych we wrześniu.