To w naturalny sposób uzasadnia optymizm, jaki wywołała decyzja EBC. Analiza tych dwóch przypadków skłania też do przekonania, że takie pozytywne nastawienie jest uzasadnione w długim okresie. W krótszym natomiast tak być nie musi. Po ogłoszeniu QE3 słaba koniunktura na giełdach utrzymywała się jeszcze przez kilka tygodni, a punktem przełomowym okazało się dopiero zwiększenie w połowie grudnia 2012 r. skali programu skupu z 40 mld USD miesięcznie do 85 mld USD. Japońskie QE najpierw wywołało falę euforii na giełdach, ale po kilku tygodniach ona opadła i dwa, trzy miesiące później akcje można było kupować po podobnych cenach, a nawet taniej, niż w chwili ogłoszenia programu. To wszystko pokazuje, że wpływ banków centralnych na wydarzenia rynkowe jest niewątpliwy, ale też nie są one w stanie zdeterminować notowań w całości.
Kluczowe jest to, jakie efekty przynosi skup aktywów. Korzystne efekty są bezdyskusyjne w USA, w Kraju Kwitnącej Wiśni, jak do tej pory, miały krótkofalowy charakter. Widać zatem, że istotna jest w tej materii specyfika poszczególnych gospodarek. Odnośnie do eurolandu można zakładać, że rezultaty gospodarcze nie będą tak dobre jak w Ameryce (mniejsze znaczenie zmian na rynkach kapitałowych dla decyzji podejmowanych przez przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe) ani tak ograniczone jak w Japonii (lepsza demografia, brak doświadczeń z trwałą deflacją).
Można przy tym zauważyć jedną cechę łączącą europejskie QE z japońskim. To zachowanie kursu walutowego. Nikkei od rozpoczęcia skupu aktywów w kwietniu 2013 r. wypada wyraźnie lepiej niż globalny rynek akcji wyrażony w dolarach, ale już po uwzględnieniu deprecjacji jena wykazuje podobne zyski. Tak samo jest z europejskimi giełdami, które w ostatnim czasie zyskują adekwatnie do skali spadku wartości euro. To pokazuje pewną iluzoryczność zwyżek akcji na Starym Kontynencie w ostatnim czasie. Wydarzenia związane z europejskim QE pozwoliły na wyraźne odbicie WIG od dolnej granicy wielomiesięcznego trendu bocznego, z dolnym ograniczeniem przy 49,5 tys. pkt. Rezultaty PKN Orlen za ostatnie trzy miesiące 2014 r. są dobrą egzemplifikacją słabości dużych spółek z GPW, jeśli chodzi o osiągane wyniki i szanse na poprawę w tym względzie w 2015 r. A to może oznaczać, że w perspektywie najbliższych tygodni walka o utrzymanie przez WIG 49,5 tys. pkt wcale nie jest jeszcze zakończona.