Wzrost, początkowo niewielki, nabrał przyspieszenia w kolejnych godzinach. Dzięki temu parkiety w Paryżu i Frankfurcie ustanowiły roczne maksima. Na tym tle szczególnie wyróżniała się giełda w Atenach, która po południu rosła ponad 11 proc., bo szanse, że Grecja raczej dogada się z wierzycielami, coraz bardziej rosną. Bardzo dobrze prezentowały się też parkiety w Madrycie (zyskiwał przed zamknięciem 2,5 proc.) i Moskwie, gdzie indeks RTS rósł o 5,5 proc.
Na tym tle wyniki GPW, która w pierwszej części dnia dzielnie sekundowała Zachodowi, prezentowały się bardzo blado. Winowajcą były banki, które po południu popadły w niełaskę graczy, gdy Andrzej Jakubiak, szef KNF, oświadczył w Sejmie, że projekt przewalutowania kredytów frankowych „wciąż leży na stole". Na zamknięciu sesji mBank taniał o 4,5 proc., BZ WBK spadał 4,6 proc., a PKO BP 2 proc. Z mniejszych banków słabo prezentował się Millennium Bank, który został przeceniony o 4,8 proc.
Przed głębszą zniżką uchronił nasz parkiet KGHM, który podrożał o 4,5 proc. Jeszcze lepiej (zmiana o 9,4 proc.) prezentowała się JSW. Powodów do narzekania nie mieli też właściciele PKN Orlen (zarobili we wtorek 3,2 proc.) i LPP (1,6 proc.). Z mniejszych firm pozytywnie wyróżniał się Indykpol, który podrożał o 6,2 proc.
GPW pod koniec notowań, m.in. z uwagi na rosnące indeksy za oceanem (chociaż dane o grudniowych zamówieniach w amerykańskim przemyśle wypadły sporo poniżej prognoz), odrobiła część wcześniejszych strat (w dołku WIG20 tracił nawet 0,6 proc.). Zakończyła wtorek w okolicach poniedziałkowego zamknięcia, co było jednym z gorszych wyników na naszym kontynencie. Indeks największych spółek zyskał 0,23 proc., do 2335,42 pkt, a WIG 0,21 proc., do 52030,36 pkt. Obroty wyniosły 0,9 mld zł.