. Pierwszym są mińskie negocjacje w sprawie sytuacji na Ukrainie, od których zależy, czy konflikt u granic Unii Europejskiej ulegnie zaostrzeniu i jeszcze bardziej dołoży rynkom niepewności. Drugim jest spotkanie ministrów finansów strefy euro, którego główną częścią są zagrożenia związane z upadkiem Grecji i wyjściem pierwszego państwa ze strefy euro. Patrząc na zachowanie GPW w trakcie całej sesji doskonale widać, iż jeszcze o poranku gracze chcieli ignorować napięcia na rynkach otoczenia, ale z czasem coraz bardziej osłabiający się złoty i lekka presja podaży okazały się silniejsze i w finale indeks największych spółek zanotował spadek o 0,7 procent. Liderami obozu podażowego były banki, które solidarnie straciły na wartości. To czytelny sygnał, iż na rynek wróciła obawa o kondycję strefy euro i efekty wzrostu awersji do ryzyka. Pośrednio – za sprawą umocnienia franka szwajcarskiego – również nowego uderzenia w GPW zaniepokojeniem potencjalnymi stratami sektora bankowego. Inaczej mówiąc na GPW zawitały wątpliwości, które już raz zepchnęły WIG20 w rejon 2250 pkt. Przecena ma również kontekst techniczny, którym jest niezdolność byków do pokonania bariery 2350 pkt. Od wielu dni rynek spokojnie i cierpliwe czekał na pokonanie oporu, ale każda kolejna sesja bez przesilenia groziła reakcją podaży, która potrzebowała tylko impulsu do zepchnięcia cen na południe. Dziś takim impulsem stało się osłabienie złotego i zamieszanie wokół Grecji. W kolejnych dniach będą to pytania o skalę strat, jakie poniosą banki, gdy w negocjacje pomiędzy nadzorem i sektorem włączą się politycy, którzy mogą przyspieszyć działania zanim pojawi się ryzyko jeszcze większego umocnienia franka w związku z kryzysem w strefie euro.
Adam Stańczak
e-mail: [email protected]