Nasuwa się pytanie, gdzie ta premia za bycie rynkiem rozwijającym się i nadal wzrostowym? Podczas gdy indeksy za oceanem, ale i u naszych zachodnich sąsiadów, osiągają kolejne szczyty, WIG nadal znajduje się ok. 20 proc. poniżej rekordu z 2007 r. Nawet indeks Nasdaq Composite przekroczył 2 marca poziom 5000 pkt. (pierwszy raz od 15 lat) i znajduje się obecnie zaledwie 1 proc. poniżej szczytu z „bańki internetowej". Sytuację dobrze obrazuje porównanie z rynkiem niemieckim. Od początku roku DAX zyskał 16,37 proc., a WIG zaledwie 3,75 proc. (dane na 2 marca).
Zwolennicy teorii spiskowej twierdzą, że hossa na rynkach rozwiniętych to wyłącznie zasługa drukowania pieniądza przez banki centralne. Coś w tym jest. Potwierdzenie przez EBC uruchomienia skupu aktywów wywołało wzrost. Podobnie działo się w USA czy Japonii. Jednakże celem programów QE nie było wywołanie hossy, lecz ożywienie gospodarki. Patrząc na USA, wydaje się, że zabieg ten przyniósł skutek. Czy w Europie będzie podobnie? Ocenimy to za kilka kwartałów. Na razie gospodarka strefy euro powoli zyskuje na sile, ale raczej nie należy zakładać, że dynamiki PKB osiągną takie poziomy jak w USA.
Dla Polski ważne jest to, że im lepiej u naszych zachodnich sąsiadów, tym lepiej dla nas. Szczególnie w obliczu wydarzeń na Wschodzie. Po wynikach spółek widać, że dziura, jaka powstała po załamaniu się rynków ukraińskiego i rosyjskiego, jest w dużej mierze „zasypywana" przez Zachód. Skąd więc słabość polskiej giełdy? W tym roku jedynie małe i średnie spółki dotrzymują kroku giełdom Europy Zachodniej. Sytuacja w tym segmencie rynku zaczyna powoli wyglądać na powtórkę roku 2013 r., kiedy to środki do misiów płynęły szerokim strumieniem. Popyt podnosił ceny, rosnące ceny przyciągały nowe środki i tak w kółko. A gdzie fundamenty? Moim zdaniem tym razem jest trochę inaczej niż w 2013 r. Wówczas obserwowaliśmy ruch szerokiego rynku, rosły akcje praktycznie wszystkich misiów. W tym roku należy się liczyć z bardziej selektywnym wzrostem. Większą rolę będą odgrywały fundamenty. Docenione zostaną te spółki, które poradzą sobie w obliczu nowych wyzwań na trudnym rynku, jak to zrobiły w IV kwartale np. Amica, Monnari czy AB. Na razie jesteśmy w trakcie publikacji wyników. Mogą dać dobre paliwo do dalszego wzrostu. Fundamentalnie są przesłanki ku temu, żeby w 2015 r. polskie indeksy odrobiły trochę straty do rynków rozwiniętych.