Czwartkowy handel na GPW miał dwie odsłony. W pierwszej połowie sesji WIG oraz WIG20 zyskiwały. Po południu inicjatywę przejęli sprzedający, w tabelach notowań pojawiła się czerwień. Punktem zwrotnym była publikacja słabszych danych z polskiej gospodarki. GUS poinformował, że produkcja przemysłowa w październiku wzrosła o 2,4 proc. rdr, a w porównaniu z poprzednim miesiącem podskoczyła o 2 proc. Analitycy ankietowani przez PAP oczekiwali wzrostu odpowiednio o 3 oraz o 2,7 proc.
W końcowej fazie handlu przewaga niedźwiedzi była już niepodważalna. Na zamknięciu flagowy WIG20 tracił 0,7 proc. do 2009 pkt. Pocieszeniem może być fakt, że spadkom towarzyszyła stosunkowo niewielka aktywność inwestorów. Licznik obrotów dla szerokiego WIG zatrzymał się w poniżej 600 mln zł.
Czwartkowe zachowanie GPW kontrastowało z postawą zachodnioeuropejskich parkietów. Na giełdach Starego Kontynentu obserwowaliśmy bowiem silnie zwyżki głównych indeksów, siłą imponował m.in. niemiecki DAX.
Przyczyn słabości naszej można upatrywać w wielu aspektach, na pierwszy plan w dalszym ciągu wysuwa się jednak polityka. W expose premier Beaty Szydło pojawiło się sporo wątków gospodarczych, choć nadal nie przedstawiono konkretów. Nadal nie wiemy co z „frankowiczami" oraz jaki kształt przyjmie drugi sztandarowy projekt PiS - podatek bankowy. Zawiedzeni mogą czuć się akcjonariusze KGHM. Rząd nie podjął jeszcze decyzji czy podatek od kopalin będzie wygaszany, czy zostanie zlikwidowany oraz czy dojdzie do tego teraz, czy w przyszłym roku. W rezultacie, w czwartek akcje miedziowego gigant były jedną z gorszych inwestycji w WIG20.
Na pozytywne wyróżnienie zasługują dwie spółki energetyczne. Motorami napędowymi WIG20 były Energa i Enea. Traciły duże banki – PKO BP i Pekao. Najgorszą inwestycją w segmencie blue chips były akcje PGE i PGNiG.