Czy formalnie to ciągle jeszcze jest hossa? Bliskość szczytów, udana obrona lokalnego dołka sprzed ponad roku oraz czteroletniej linii trendu wzrostowego sugerują, że chyba tak.
Jednocześnie widać, że o duże zyski z akcji w przyszłym roku może być trudno. Wyceny są dość wygórowane, a Fed zabiera się za podwyżki stóp procentowych. Cała nadzieja jeszcze we wzroście zysków spółek. Jednocześnie uwagę zwraca „dywergencja" między S&P 500 a indeksem obligacji „śmieciowych" (high yield). Dotąd w trakcie hossy oba indeksy szły łeb w łeb. Indeks „śmieciówek" od połowy 2014 r. najpierw utknął jednak w trendzie bocznym, a w tym roku zaczął „zakręcać" w dół. To efekt wzrostu tzw. spreadów kredytowych (pożyczkodawcy żądają coraz większej premii względem bezpiecznych obligacji skarbowych). Pesymiści dopatrują się tu dywergencji, która miałaby przemawiać na niekorzyść rynku akcji (jeśli spready będą nadal rosnąć, to wymusiłoby to niższe wyceny akcji). Trudno jednak powiedzieć jednoznacznie, czy taka diagnoza jest słuszna. Presja widoczna na rynku obligacji „śmieciowych" ma zapewne dużo wspólnego z problemami głównie jednego sektora: naftowego (który mocno zadłużył się w okresie wysokich cen ropy).
Reasumując, po niemal siedmiu latach od dołka z 2009 r. hossa na Wall Street dostała zadyszki, a sytuacja rynkowa jest bardziej skomplikowana (podwyżki stóp na horyzoncie, wzrost spreadów kredytowych).