Jedno z giełdowych powiedzeń głosi, że jaki jest początek roku, taki będzie on cały. Na szczęście statystycznie rzecz biorąc ta reguła nie do końca się sprawdza, ale inwestorzy ją lubią i wraz z nowym rokiem często akcje kupują w nadziei na nowe udane rozdanie, które zresztą poparte jest odnowieniem limitów inwestycyjnych. Dzisiaj ta reguła się jednak nie sprawdziła, a rynkowi szkodziły dobrze znane demony roku minionego. Straszyła więc kondycja Chin i słabość tamtejszych giełd, geopolityka oraz lokalna polityka.
W kwestii Chin sytuacja była bardzo podobna do tej znanej z lata ubiegłego roku. Słabe dane w połączeniu z osłabieniem juana przeceniły giełdy w Państwie Środka. Zniżki głównego indeksu zatrzymały się na poziomie 7%, gdyż nowy system zabezpieczeń wyłączył handel na resztę dnia, tym samym zapobiegając głębsze spadki. Notabene dzisiejsza sesja była pierwszą, w której nowe zabezpieczenia zaczęły funkcjonować i już poddane zostały testowi w realnym działaniu. Inwestorzy sprzedawali chińskie akcje również w obawie przed podażą ze strony znacznych udziałowców, którym z końcem tygodnia skończy regulacyjny zakaz sprzedaży obowiązujący przez ostatnie pół roku.
W przypadku geopolityki, uwaga od pewnego czasu koncentruje się na Bliskim Wschodzie, gdzie złe relacje Arabii Saudyjskiej z odwiecznym rywalem Iranem uległy podgrzaniu doprowadzając do zerwania stosunków dyplomatycznych. Ten powód nie był jednak głównym dnia dzisiejszego, na co wskazywała niemoc z jaką rosną ceny ropy naftowej, nawet w okresie wyraźnego zaognienia w regionie dominującym w globalnej podaży tego surowca.
Lokalnie cały czas istotna jest polityka, a tutaj inwestorzy na spokój wciąż liczyć nie mogą. Pojawiły się bowiem głosy o możliwym opodatkowaniu aktywów TFI czy zmianach w planowanym podatku od sprzedaży. Ponownie zabrał głos minister energii, którego retoryka inwestorom nie mogła przypaść do gustu, gdyż wrócił temat kluczowej roli sektora w ratowaniu górnictwa, czy możliwość rezygnacji z wypłaty dywidend od 2017 roku na rzecz reinwestowania zysków spółek.
Wszystkie te czynniki w połączeniu z globalną awersją do ryzyka prowadziły do przeceny akcji na czele z surowcowym miedziowym konglomeratem, który dodatkowo zapowiedział przeprowadzenie testów na utratę wartości aktywów, co obniży jego zyski. W konsekwencji akcje KGHM były najsłabsze i straciły ponad 6%. Sam indeks WIG20 spadł o 3%, ale przy skromnych obrotach w kwocie ledwo 350 mln zł. Wygląda więc na to, że część inwestorów jeszcze po świętach nie wróciła, a sprzedawali ci nieliczni, których przestraszył negatywny splot wielu czynników u progu nowego roku, który miał być przecież lepszy od poprzedniego.