Ten ruch był nadzieją dla GPW, której wczorajsze zachowanie oznaczało chęć odreagowania lub przynajmniej stabilizacji na obecnych poziomach. Swoją szasnę warszawski parkiet nie wykorzystał w pełni, ale również nie zaprzepaścił.

Wczorajsza sesja była specyficzna, gdyż GPW była niechętna do spadków obserwowanych w otoczeniu i ochoczo reagowała na wszelkie, nawet nieśmiałe, sygnały umocnienia. Dzisiaj na początku sesji było podobnie i mimo dalszych problemów na rynku ropy oraz spadków w Azji udało się wygenerować pokaźne wzrosty. Później przyszedł czas na konsolidację w oczekiwaniu na decyzję EBC. Europejski bank centralny stóp nie zmienił i było to zgodne z oczekiwaniami. Krótko po tej decyzji opublikowana została seria krajowych danych, które mogły napawać optymistycznie. Zarówno bowiem produkcja przemysłowa jak i sprzedaż detaliczna zaskoczyły w grudniu pozytywnie. Ta druga okazała się najlepsza od kwietnia 2014 roku, co oznacza, że w okresie świątecznym Polacy dość optymistycznie podchodzili do swoich wydatków. Rynek na te sygnały nie zareagował, co mogło nieco dziwić, ale jednak jest pewną normą nad Wisłą.

Później przyszedł czas na konferencję prasową Mario Draghiego, której ton był zaskakująco łagodny. Otóż szef EBC zapowiedział, że na kolejnym marcowym posiedzeniu, przy okazji publikacji nowych prognoz, zostanie przeanalizowane i być może zmienione nastawienie. W obliczu spadających oczekiwań inflacyjnych oznacza to, że spodziewać się można kolejnego luzowania polityki monetarnej, pytanie czy w dostatecznej skali, by zadowolić inwestorów. Ci bowiem informację przyjęli pozytywnie i indeksy w Europie Zachodniej zaczęły pokaźnie zyskiwać. Był to dobry moment dla GPW, by kontynuować wczorajsze dobre zachowanie. Niestety okazja nie została wykorzystana. Krótko po mieszanym otwarciu sesji na Wall Street pojawiły się nawet spadki w Warszawie, ale nie utrzymały się do końca sesji. Udało się bowiem ocalić niewielką zwyżkę, a na wykresie wyrysowana została kolejna świeca o niewielkim korpusie i z dwoma cieniami. Oznacza ona chęć stabilizacji na obecnych poziomach i wyznacza jej granice, których opuszczenie powinno wskazać dalszy kierunek zmian. Gorzej na tym tle radziły sobie małe i średnie spółki, których indeksy dalej traciły na wartości, a ruch spadkowych zaczyna w ich spektrum przybierać niebezpieczne rozmiary.

Łukasz Bugaj, CFA