W ostatnich dwóch tygodniach ceny rudy żelaza, miedzi czy ropy oraz ich głównych dostawców, szczególnie z Rosji i Brazylii, zanotowały bardzo dynamiczne odbicie. Najbardziej spektakularne stało się udziałem rudy żelaza, która w ciągu jednej sesji zaliczyła 19-proc. zwyżkę. Stal oraz węgiel koksujący, powiązane z żelazem „łańcuchem pokarmowym", również przeżyły największy od lat przejaw zainteresowania inwestorów. Biorąc pod uwagę znaczącą wielkość krótkich pozycji na tych surowcach i towarach, nie przypuszczam, żeby poza producentami było wielu giełdowych graczy z radością przyklaskujących ostatnim zwyżkom. Ich gwałtowność świadczy raczej o tym, że nastąpiła paniczna próba zamykania tych spekulacyjnych pozycji. Oczywiście te zwyżki podobnie jak w przypadku cen miedzi i ropy miały fundamentalną podbudowę.
W ostatnich tygodniach Chiny obiecały stopniowe ograniczanie mocy produkcyjnych oraz wysiłki na rzecz stymulacji gospodarki. Nałożenie ceł na stal z Chin w Europie również było sygnałem do odreagowania. Pytanie, czy te inicjatywy są w stanie zmienić długoterminowy trend spadkowy surowców. Narosłej przez lata boomu nadpodaży wciąż jest sporo, a zmniejszenie inwestycji to powolny proces, który dopiero zaczyna nabierać rozpędu. Obietnic rozruszania chińskiej gospodarki mieliśmy już kilka w ostatnich latach i niewiele z nich wynikało. Dlatego traktowałbym obecne zwyżki surowców jako falstart, a nie zmianę trendu. Uklepywanie dna po kilkuletnich spadkach również powinno chwilę potrwać. Podobnie ma się kwestia z rynkami wschodzącymi, których najbardziej „upadły" przedstawiciel, czyli rynek brazylijski, okazał się w tym roku globalnym objawieniem, rosnąc o 20 proc. w twardej walucie. Obserwując 4-proc. spadek PKB Brazylii, załamanie produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej oraz wysoką inflację, trzeba mieć wiele wiary, żeby widzieć bliską perspektywę odzyskania siły przez tę gospodarkę. To prawda, że na początku 1999 r. również było ciężko, a mimo wszystko rynek akcji zaczął rosnąć zaraz po gwałtownej dewaluacji reala i trwało to przez cały rok. Jednak wtedy gospodarka Brazylii zdołała bardzo szybko się odrodzić wspomagana popytem z USA, a rynek korzystał z internetowej hossy na Wall Street. Na razie nie widać na horyzoncie takich dopalaczy.