I faktycznie, początek piątkowej sesji mógł napawać optymizmem. WIG20 już na starcie zyskał 0,2 proc. Od plusów dzień zaczęły także inne europejskie rynki. Niestety, szybko się okazało, że popyt nie bardzo ma ochotę iść za ciosem. Bierność tę wykorzystały niedźwiedzie i nie minęła jeszcze godzina handlu, a WIG20 znalazł się pod kreską. Na szczęście i podaż nie miała pomysłu, jak rozegrać piątkową sesję. W efekcie mijały kolejne kwadranse, a na warszawskim parkiecie byliśmy świadkami niewielkich zmian indeksów i ograniczonej aktywności inwestorów.
Bierność miała też jednak swoje uzasadnienie. Jeszcze zanim ruszyły notowania, było wiadomo, że kluczowym momentem dnia będzie publikacja danych z amerykańskiego rynku pracy. Te pozytywnie zaskoczyły. Wzrost zatrudnienia w sektorze pozarolniczym wyraźnie przeszedł oczekiwania ekspertów. W efekcie inwestorzy w Europie przystąpili do zakupów. Niemiecki DAX tuż przed zamknięciem zyskiwał ponad 1 proc.
Popyt miał również swoje pięć minut na naszym rynku. W pewnym momencie WIG20 zyskiwał 0,5 proc. Na tym się jednak skończyło. Końcówka notowań to powrót do przeciągania liny między popytem a podażą. Walkę tę ostatecznie wygrały byki. Indeks największych spółek zyskał 0,3 proc., chociaż patrząc na statystyki z innych rynków, można czuć pewien niedosyt.
Trzeba jednak pamiętać, że warszawski parkiet i tak ma za sobą bardzo udany tydzień. Indeks WIG20 zyskał ponad 3,7 proc.