Poranek maklerów: Wall Street zaczyna straszyć

Piątkowa sesja w Ameryce przyniosła najsilniejsze spadki od kilku miesięcy. W obawie o koniec zwyżek za oceanem od rana giełdy na Starym Kontynencie wyraźnie tracą.

Publikacja: 12.09.2016 10:22

Poranek maklerów: Wall Street zaczyna straszyć

Foto: Bloomberg

Piotr Neidek, DM mBank

Piątkowe mocne tąpnięcie w USA, przecena na emerging markets oraz spadki cen kluczowych surowców zaważyły na dzisiejszej sesji w Azji, gdzie czerwień przelała się przez wszystkie kluczowe parkiety. DJIA spadł do poziomu 18085 co oznacza, że doszło do wbicia się benchmarku pod zeszłoroczne maksima w wyniku czego zwolennicy spadkowej teorii rynków mają silny argument za dalszymi spadkami. Pod kreską zakończył tydzień S&P500 (-2.4%) jednakże close tego indeksu wypadło nad kluczowym wsparciem 2126 a to oznaczałoby, że z szerokiego rynku wciąż płyną informacje o dzielnej postawie byków. Ciekawie przedstawia się sytuacja w bezpiecznej przystani, gdzie wraz z tąpnięciem cen akcji doszło do mocnego odpływu gotówki z Bondów co znacząco uderza w wiarygodność piątkowej przeceny na Wall Street. Mając na uwadze fakt, iż DJIA oraz US30Y są odwrotnie ze sobą skorelowane, to spadki cen obligacji należałoby odczytać jako pozytywny prognostyk dla akcjonariuszy. A biorąc pod uwagę średnio czy też długoterminową sytuację na wykresie Bondów można odnieść wrażenie, że to właśnie obligatariusze powinni obawiać się o dalszą przyszłość a nie akcjonariusze. Reasumując po piątkowej szarży jankeskich niedźwiedzi sytuacja techniczna wprawdzie uległa pogorszeniu, lecz układ S&P500, Bondów oraz MSCI EM wciąż nakazują zachować optymizm i oczekiwać obrony na rynkach akcji. Interesująco przedstawia się wykres EURPLN, gdzie doszło do aktywacji sygnałów sprzedaży i jeśli nad Wisłą WIGi miałaby ponownie wejść w trend spadkowy, to złotówka powinna zacząć się osłabiać i negować ostatnie sygnały, a tego jak na razie nie widać. Z technicznego punktu widzenia trzeba zaznaczyć, że WIG20 jest bliski aktywacji formacji G&R, jednakże patrząc na WIG takowego zagrożenia jak na razie nie ma zaś piątkowa przecena na GPW tak naprawdę spowodowała tylko, że WIG20 domknął lukę hossy. A lepiej iż zrobił to z wysokości 1818 a nie z pułapu 2000 punktów...

Krystian Brymora, DM BDM

Mimo całkiem obiecującego początku, z wyjściem ponad 1800 pkt, czwarty z rzędu tydzień kończymy czerwonym kolorem. Zadecydowały o tym dwie ostatnie sesje, gdzie w roli głównej wystąpiły banki centralne. Najpierw w czwartek EBC nie przedłużył programu skupu aktywów, potem członek FED, szef banku z Bostonu, uważany za „gołębia", wspomniał o rychłej potrzebie podwyżki stóp procentowych. Wypowiedź wystarczyła, aby wyrwać Wall Street z dwumiesięcznego progu niskiej zmienności. Ponad 2% przecena głównych indeksów to najgorsza sesja na NYSE od czerwca. Krajowy rynek dodatkowo dobijał fakt ewentualnej obniżki ratingu przez Moody's, co objawiało się ucieczką popytu i w konsekwencji niskim wolumenem. Gasnący obrót (poniżej 500 mln PLN w piątek) to niewątpliwie atut byków. Wracając do Moody's, to agencja ratingu nie zaktualizowała, bo potrzebuje więcej czasu. Na razie nie wiadomo, kiedy to zrobi, ale zawieszone cięcie wiarygodności kredytowej może dalej osłabiać aktywność i sentyment krajowego parkietu. Technicznie FW20 wrócił do sierpniowo/wrześniowego dołka na 1754 pkt. W bazowym scenariuszu nie zakładałem, że będzie on przełamany, ale w otoczeniu słabnącego Zachodu może być go ciężko bronić. Niemniej bycze scenariusze, które kreśliłem jeszcze niedawno, upadną dopiero po przekroczeniu „brexitowego" dołka z czerwca (1662 pkt). Dziś nastroje o poranku są słabe. Kontrakty na DAX tracą 1,5%. Kalendarium makro jest względnie puste. Po południu pojawią się kolejne wypowiedzi członków FED.

Piotr Kuczyński, DI Xelion

W USA kończyliśmy dzień i tydzień z pustym kalendarium, bo nikogo nie poruszył raport o zapasach w amerykańskich hurtowniach (nie zmieniły się). Mimo braku danych makro i niewielu innych informacji niedźwiedzie na Wall Street zdecydowanie przeważały.

W komentarzach mówiono o wypowiedzi Erica Rosengrena, szefa Fed z Bostonu, który powiedział, że Fed czeka za długo, a stopniowa podwyżka stóp byłaby właściwą decyzją. To rzeczywiście umocniło dolara i podniosło rentowność obligacji. Mówiono też o teście nuklearnym, który przeprowadziła Korea Północna.

Uważam, że to były jedynie preteksty, które posłużyły do wyjaśnienie przeceny. Owszem ropa mocno staniała, a wypowiedź regionalnego szefa Fed mogła zapowiadać podwyżkę stóp, ale takich powodów było podczas ostatnich dwóch miesięcy wiele i nigdy nie prowadziły do przeceny. Moim zdaniem za zapalnik posłużyło to, o czym się nie mówiło. Przewaga Hillary Clinton (średnia) stopniała z około 9% po konwencji Demokratów do 2,7% w piątek (w swing states przewaga Clinton też się kurczy).

Na dwie godziny przed końcem sesji indeksy na Wall Street traciły po dwa procent. Pozostawało zgadywać ile do końca sesji odrobią. Okazało się, że nie było nawet próby odrobienia strat. Indeksy straciły po 2,5%, a indeks DJIA utworzył formację podwójnego szczytu (sygnał sprzedaży). Według mnie rozpoczęła się prawdziwa, przedwyborcza korekta. Warto tez wspomnieć o tekście w agencji Bloomberg, w którym pisze się o początku końca hossy na globalnym rynku obligacji.

GPW w piątek od początku sesji zachowywała się bardzo słabo. WIG20 zanurkował i nie chciał wracać. Wręcz odwrotnie – drążył dno, mimo że na innych giełdach europejskich spadki indeksów były symboliczne. Być może dopiero teraz widać było wpływ pogłosek o zwiększeniu nominalnych wartości akcji w spółkach, w których skarb państwa ma udziały. Zdecydowanie nie było to wyprzedzanie decyzji Moody's. Po pobudce w USA, kiedy i na innych giełdach indeksy spadały, u nas blisko było do mini-paniki. Początek sesji w USA wspomógł obóz niedźwiedzi. WIG20 stracił 2,19% i wygenerował sygnał sprzedaży. MWIG40 stracił 0,93%, ale bez sygnału sprzedaży.

Po sesji okazało się, że agencja Moody's nie zweryfikowała ratingu Polski, co było równoznaczne z utrzymaniem ratingu i perspektywy negatywnej. Następny termin, kiedy może zmienić termin to styczeń 2017 roku. Nasz rynek walutowy (znowu...) jak się wydaje wiedział o tym od początku tygodnia. Dzisiaj ta decyzja powinna zostać przez rynki zlekceważona, a jeśli nawet tak nie będzie to we wtorek nikt już o niej nie będzie pamiętał. Rozpoczynamy tydzień, w którym nie będzie wielu raportów makro. W poniedziałek nie ma takich danych publikowanych w Europie i w USA. Rano nastroje były fatalne. Indeksy azjatyckie spłynęły czerwienią. Podobnie zachowywały się kontrakty na amerykańskie indeksy. Nastrojów z pewnością nie poprawiło to, że Hillary Clinton zasłabła podczas uroczystości upamiętniającej atak na WTC (podobno ma zapalenie płuc).

Giełda
Marazm w Warszawie, nerwowo w USA. Złoty zyskuje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Giełda
Tydzień w korekcie
Giełda
Mocne wyniki Broadcom wspierają spółki technologiczne
Giełda
Rajd św. Mikołaja - rynkowa okazja czy bajka?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Giełda
WIG20 znów w dół. Tym razem przez CD Projekt
Giełda
Rok cyklu prezydenckiego