Nieco słabiej zareagował szerszy S&P500, któremu ta sztuka nie udała się – przycupnął poniżej analogicznych maksimów. Wzrosty te są efektem zapowiedzi odbudowy potęgi amerykańskiej gospodarki i szerokich inwestycji w infrastrukturę przez prezydenta elekta.
Optymizm ten przeniósł się do Europy, ale tylko na początku. Giełdy zachodnie zareagowały wzrostami przez góra 2 dni po wyborach i bez ustanawiania rekordów. Na ich tle GPW wypadła jeszcze słabiej. W piątek warszawski parkiet pauzował, ale wczoraj oddał cały wcześniejszy wzrost, kończąc sesję 2,4 proc. spadkiem. Mocno ucierpiała złotówka i tu jest klucz tej słabości. Donald Trump zapowiadał w kampanii, że spróbuje dogadać się z Putinem. Ryzyko polityczne mocno wzrosło.
O godzinie 10-tej poznaliśmy wstępny odczyt naszego PKB. Wynik okazał się sporo poniżej oczekiwań – 2,5 proc. wobec spodziewanych 2,9 proc. Te dane nie wpłynęły jednak na zachowanie GPW. Wydaje się, że rynek od dawna dyskontuje osłabienie naszej gospodarki. Ryzyko polityczne i prawne naszego kraju wzrosło mocno przez ostatni rok i prawdopodobnie mamy problem ze zmniejszeniem inwestycji. Ten trend wzrostu ryzyka niestety umocnił się po wyborach w USA.
Technicznie WIG20 znalazł się na wsparciu 1750 pkt. Dziś zostało ono obronione, ale dobry scenariusz jest trochę wątpliwy. Przykuwa uwagę gigantyczny obrót z czwartku, gdy euforia w otoczeniu wyciągnęła WIG20 wysoko ponad 1800 pkt, na który odpowiedziała wysoka podaż i zgasiła całkowicie optymizm. Jeszcze bardziej negatywny wydźwięk ma wczorajsza sesja z równie wysokim wolumenem, sesja silnie spadkowa. Te dwie sesje pokazały potęgę podaży. Wydaje się, że podaż nie skończyła jeszcze swojego tańca. Z drugiej strony zbliżamy się do grudnia i tradycyjnego rajdu Św. Mikołaja, więc otoczenie może oddziaływać pozytywnie.
Witold Zajączkowski