WIG20 notowania rozpoczął od symbolicznego wzrostu. Później do głosu na chwilę doszły niedźwiedzie, które sprowadziły indeks największych spółek pod kreskę. Byki nie pozwoliły im jednak na zbyt wiele. W efekcie WIG20 szybko wrócił w okolice środowego zamknięcia i od tego czasu na naszym rynku emocji było jak na lekarstwo. Impulsów do bardziej zdecydowanych ruchów próżno było szukać na zewnątrz. Większość europejskich indeksów również przez cały dzień notowała symboliczne zmiany, a dane makroekonomiczne z USA, które ukazały się w ciągu dnia, nie zrobiły na inwestorach wrażenia.

Większe emocje na rynku pojawiły się dopiero wtedy, gdy do gry przystąpili inwestorzy w Stanach Zjednoczonych. Indeksy na Wall Street co prawda dzień zaczęły od symbolicznych zwyżek, jednak nasz rynek po raz kolejny postanowił udowodnić, że jest odporny na to, co dzieje się na innych rynkach. Nie dość, że popyt na GPW nie zareagował na zielony początek na Wall Street, to jeszcze do gry na dobre przystąpili sprzedający. O ile więc przez cały nie kwapili się oni do bardziej zdecydowanych ruchów, o tyle już ostatnia godzina sesji została przez nich zdominowana całkowicie. WIG20 tuż przed zakończeniem notowań tracił nawet ponad 1 proc. i stało się jasne, że sesję zakończymy na czerwono.

Ostatecznie główny indeks zamknął dzień 0,9 proc. pod kreską. Europejskiej rynki kończyły natomiast dzień w okolicach środowego zamknięcia.

Słabość naszego rynku trudno wytłumaczyć konkretnym wydarzeniem. Zwracać może uwagę jednak stosunkowo niska płynność przez niemal całą sesję. W takich warunkach wystarczy kilka większych zleceń, aby skutecznie poruszyć rynkiem.