Do czwartkowej sesji inwestorzy podchodzili w optymistycznych nastrojach. W ciągu trzech sesji tego tygodnia WIG20 zyskał około 4 proc. i znów zbliżył się do psychologicznego poziomu 1800 pkt. Jakby tego było mało ostatnie wzrosty poparte były stosunkowo wysokimi obrotami, co mogło świadczyć o tym, że kapitał zagraniczny znów zaczyna płynąć na nasz rynek. I faktycznie początek czwartkowych notowań nie rozczarował.

Indeks największych spółek naszego parkietu już na starcie zyskał 0,3 proc. i przebił barierę 1800 pkt. Co więcej byki zaraz po otwarciu sesji postanowiły pójść za ciosem. W efekcie w ciągu dnia WIG20 zyskiwał nawet prawie 0,9 proc. i znów pozytywnie wyróżniał się na tle innych europejskich rynków.

Niestety wszystko co dobre na naszym rynku zadziało się głównie w pierwszej połowie dnia. W drugiej do głosu doszli sprzedający. WIG20 wziął przykład z niemieckiego indeksu DAX czy też francuskiego CAC40 i zjechał w okolice poziomu zamknięcia z czwartku. I na tym emocje na naszym rynku właściwie się skończyły. Do końca dnia byliśmy już świadkami przeciągania liny. Próżno było czekać, aby impuls do bardziej zdecydowanych ruchów, przyszedł ze strony rynku amerykańskiego, który jest bacznie śledzony przez inwestorów w Europie. Wszystko dlatego, że czwartek w związku ze Świętem Dziękczynienia był dniem wolnym w Stanach Zjednoczonych. W czwartek inwestorów nie rozpieszczał także kalendarz makroekonomiczny. Jedyne istotne dane, czyli odczyt niemieckiego indeksu Ifo, przeszły niemal niezauważone.

Ostatecznie jednak rywalizację na naszym rynku wygrały byki. WIG20 zakończył dzień 0,6 proc. nad kreską. Oznacza to, że udało mu się zamknąć notowania powyżej 1800 pkt. Do piątkowych notowań przystąpi z poziomu 1807 pkt.

Piątek na rynku giełdowym zapowiada się zdecydowanie ciekawiej. Przede wszystkim bogatszy jest kalendarz makroekonomiczny (m.in. dane o stopie bezrobocia w Polsce). Do gry (chociaż w skróconym wymiarze czasowym) wracają także inwestorzy z USA.