Analiza techniczna WIG
Na wykresie indeksu WIG przedstawionym w układzie świec tygodniowych podsumowaniem ostatnich pięciu sesji jest niewielkich rozmiarów biały element, skutkujących osiągnięciem nowych maksimów ruchu 51 380 pkt.). Rynek pozostaje mocny, strona popytowa utrzymuje wypracowaną w ostatnim czasie przewagę, a chęci do realizacji zysków nie są na ten moment widoczne. Podaż nie decyduje się na wyraźniejsze zaznaczenie swej obecności nawet pomimo osiągnięcia strefy oporów w przedziale 51 240 – 51 909 pkt. Zwraca uwagę poziom obrotów, które potwierdzają wiarygodność zwyżki i sugerują jej docelową kontynuację. Również wnioski płynące z analizy wskaźników są pozytywne: dominującym sygnałem pozostaje „kupno" utrzymywane przez MACD, natomiast mierniki wykupienia/wyprzedania dysponują potencjałem do aprecjacji. Negatywne dywergencje nie występują. Zamknięcie poniżej 49 834 pkt. będzie zwiastunem zwrotu i wpłynie na pogorszenie obrazu technicznego indeksu szerokiego rynku.
Piotr Neidek, DM mBank
WIG jak i WIG20 zdołały finiszować w trzeci piątek grudnia na poziomach wyższych niż tydzień wcześniej a to oznacza, że na wykresie powstały kolejne popytowe świeczki. Oprócz słabszego zachowania się RSI na wykresie jak na razie nie ma podażowych sygnałów, jednakże patrząc na to, w jakim miejscu utknął ostatnio WIG można zacząć obawiać się o dalsze losy indeksu szerokiego rynku. Mianowicie benchmarkzatrzymał się pod pułapem 52000 punktów czyli tam, gdzie przebiega 61.8% zniesienia średnioterminowej zniżki z 2015.r. oraz pod październikowymi szczytami powstałymi w ubiegłym roku. Wprawdzie nie jest to jeszcze oznaka słabości, gdyż WIG zbudował jak do tej pory 4 z 5 elliottowskich fal i należałoby liczyć się z wykonaniem jeszcze jednego podbicia, to jednak zatrzymanie się indeksu pod oporem 52k może zakończyć się niekorzystnie dla inwestorów. Ważna jest dzisiejsza sesja i jeśli ten tydzień ma okazać się udany, to byki powinny postarać wyciągnąć rynek na północ. Wprawdzie nie jest regułą to, że bez wzrostowego poniedziałku nie da się osiągnąć dodatniej stopy zwrotu z całego tygodnia, jednakże pierwsza sesja po weekendzie stanowi zapowiedź tego, co rynek ma w najbliższych planach. Przeszkodą ma prawo okazać się cykl futures a wysokie zamknięcie się derywatów w USA stanowi obecnie zachętę do grania krótkich pozycji na Wall Street. To znów ma prawo uderzyć w rynki emerging markets oraz parkiety Starego Kontynentu, dlatego też gracze znad Wisły powinni obawiać się słabszego zachowania się DJIA oraz S&P500. Na szczęście zaległości WIGów wobec zagranicznych rynków są tak duże, iż GPW ma prawo stać się enklawą wzrostów.
Krystian Brymora, DM BDM
W piątek wygasała grudniowa seria kontraktów terminowych, co zapowiadało emocje. W istocie, ostatnią sesję można podzielić na dwie fazy: tą do 15:50, kiedy główny indeks tracił do 0,5%, i tą z ostatnią, mocną godziną handlu wyprowadzającą WIG20 na 0,4% plus. Jeszcze ciekawiej było na średnich spółkach. W mWIG40 zlecenia koszykowe podbiły wartość indeksu z prawie 1% spadku na 0,7% wzrost i to w ostatniej godzinie. Mimo sporych obrotów (1,4 mld PLN na WIG20, 217 mln na mWIG40) wiarogodność takich sesji jest niska, a rynek często mówi „sprawdzam". Byki są w o tyle komfortowej sytuacji, że mają za sobą wiele wsparć. Pierwsze zlokalizowane jest w okolicach 1900 pkt, kolejne odpowiednio na 1870 i 1770 pkt. Opór w zasadzie jest jeden. To okrągłe 2000 pkt, czyli szczyt z marca, stanowiący 38% zniesienia całych spadków ok. 2500-1700 (kwiecień'15-styczeń'16). To również poziom warunkujący powstanie dużej, ponad 300-punktowej formacji „W". Jeśli faktycznie obserwujemy „wielką rotację" w skali globalnej, czyli przepływ środków z obligacji do akcji/surowców, i w dodatku wywołaną rosnącymi oczekiwaniami inflacyjnymi, to zapowiada się ciekawy 2017 rok. Krótkoterminowo grudzień jest udany więc trzeba liczyć się z korektą. Nie pomagają weekendowe protesty przed sejmem, które trafiły na czołówkę poniedziałkowego „Financial Times". Złotówka nieco słabnie. Również większość azjatyckich parkietów zakończyła czerwonym kolorem. Kalendarium makro jest względnie puste. Z kraju poznamy odczyty produkcji przemysłowej i budowlanej za listopad.
Piotr Kuczyński, DI Xelion
Wall Street w piątek miała problem, bo wygasały grudniowe linie instrumentów pochodnych, co zazwyczaj bardzo zwiększa obrót, ale prowadzi do małych zmian indeksów. Tak też było i tym razem.
W USA pojawiły się raporty, które rynkami nie mogły wstrząsnąć. Raport o rozpoczętych w listopadzie budowach domów i pozwoleniach na ich budowę pokazał, że rozpoczęto o 18,7% mniej budów domów (oczekiwano wzrostu o 0,5%) i wydano o 4,7% mniej pozwoleń (oczekiwano spadku o 1,5%, ale dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano o 2,5% w górę). Dane były nieoczekiwanie słabe, mimo tego, że i dane o budowach z poprzedniego miesiąca zweryfikowano w górę - ale tylko o 1,2%.