Na warszawskiej giełdzie od kilku dni jesteśmy świadkami huśtawki nastrojów. Udane sesje są przeplatane dniami mocnych spadków i w efekcie od dłuższego czasu mamy na naszym rynku do czynienia z trendem bocznym, a poziom wokół którego toczy się walka popytu z podażą to okrągłe 2300 pkt. Biorąc pod uwagę fakt, że wczoraj górą były byki logika wskazywałby, że dzisiaj na naszym parkiecie będzie dominował kolor czerwony. Czy faktycznie się tak stanie?

Początek notowań jest neutralny. WIG20 na starcie zaliczył symboliczny wzrost, co oczywiście jest całkiem niezłą informacją. Z większym przejawem optymizmu trzeba jednak jeszcze trochę poczekać. Na innych europejskich rynkach początek dnia również upływa pod znakiem niewielkich zmian.

Niewiele wniosła w obraz rynkowy wczorajsza sesja na Wall Street. Tam dzień zakończył się niewielkimi zmianami indeksów. W centrum uwagi graczy była publikacja protokołu po ostatnim posiedzenie Rezerwy Federalnej. Problem jednak w tym, że nie dała ona czytelnych sygnałów odnośnie do tempa podwyżek stóp procentowych.

Mieszane nastroje panowały w nocy na rynkach azjatyckich. Nikkei225 zakończył dzień 0,4 proc. pod kreską. Na symbolicznym plusie był także Kospi, jednak już SSE Composite tuż przed zamknięciem notowań zyskiwał 0,2 proc.

Czym dzisiaj będą żyli inwestorzy? W kalendarzu makroekonomicznym mamy m.in. odczyty ze Stanów Zjednoczonych. Poznamy m.in. dane z tamtejszego rynku pracy czy też odczyt indeksu ISM. Pytanie tylko czy faktycznie będą one w stanie rozruszać rynki, czy jednak wakacyjny marazm utrzyma się dłużej.