Większej aktywności inwestorów nie wywołały ani słabsze od prognoz dane o produkcji przemysłowej w strefie euro, ani gorsze od oczekiwań dane o sprzedaży detalicznej w USA. Ponadto inflacja konsumencka w Niemczech i inflacja producencka w USA były zgodne z prognozami, co także nie skłoniło inwestorów do większych ruchów na warszawskim rynku akcji.

Marazm skończył się dopiero o godzinie 16.00, gdy po otwarciu sesji na Wall Street indeks S&P500 zanurkował o 0,6 proc., a rodzime indeksy postanowiły iść jego śladem. W efekcie WIG20 zakończył dzień 0,7 proc. pod kreską na poziomie 2335 pkt. Indeks spadał więc drugą sesję z rzędu i z punktu widzenia analizy technicznej ruch ten wpisuje się w krótkoterminowy układ spadkowy. Warto zwrócić uwagę, że trzy ostatnie lokalne szczyty i dwa ostatnie lokalne dołki położone są coraz niżej. Jeśli WIG20 przebije aktualne dno korekty (2295 pkt), będzie to sygnał do kontynuacji wyprzedaży z potencjałem zniżki przynajmniej do 2260 pkt.

Indeks WIG20 dobrze odzwierciedlał ogólne nastroje panujące na GPW. Według rynkowych statystyk 51 proc. spółek straciło na wartości, a 28 proc. zyskało. Pozytywnie na rynku wyróżniała się wydobywcza spółka Prairie Mining. Jej kurs rósł w porywach o 20,5 proc. do 2,65 zł, a więc znalazł się najwyżej od października 2015 r. Na drugim biegunie był ZE PAK tracący 8,1 proc. i wyceniany na 11,3 proc. Przewaga sprzedających podczas ostatniej sesji widoczna była także w statystykach dotyczących ekstremów cenowych. Na co najmniej rocznym maksimum w trakcie sesji znalazły się notowania tylko sześciu spółek (Eurohold, Hydrotor, Krezus, Mobruk, PlayWay oraz Prairie Mining). Na rocznym minimum (intraday)było 17 spółek w tym m.in. Enea, GetBack, Idea Bank i Tauron. Wartość obrotów sięgnęła 950 mln zł.