Patrząc na to co dzieje się ostatnio na warszawskim parkiecie chciałoby się powiedzieć: chwilo trwaj! Od piątku na rynku niepodzielnie rządzą byki. O ile jednak zarówno w piątek, jak i w poniedziałek WIG20 zyskał około 1 proc., tak już we wtorek popyt dał prawdziwy pokaz mocy.

Sam początek dnia, co prawda wskazywał, że wzrosty są jak najbardziej możliwe, ale też i trudno było mieć nadzieje na spektakularne ruchy. WIG20 na starcie zyskał 0,3 proc., co było m.in. pokłosiem bardzo dobrych nastrojów, jakie panowały w nocy na rynkach azjatyckich.

Pierwsze godziny handlu w Europie dostarczyły kolejnych argumentów do kupowania akcji na warszawskiej giełdzie. Od mocnego uderzenia dzień zaczął chociażby rynek niemiecki, który został wsparty odczytami indeksów PMI. Świetnie wypadł przede wszystkim odczyt tego wskaźnika dla przemysłu. Jego wartość wyniosła 57,3 pkt wobec prognozowanych 55,5 pkt.

Jakby tego było mało, z każdą godziną handlu inwestorom udzielał się coraz większym optymizm. WIG20 przed rozpoczęciem sesji na Wall Street był już 1,5 proc. Kiedy Amerykanie weszli do gry i dodatkowo okazało się, że i oni ruszyli na zakupy droga do dalszych wzrostów stała otworem. Szansa została wykorzystana. Ostatecznie WIG20 zyskał 1,8 proc. W końcu ruchom na warszawskim parkiecie towarzyszyły również wyższe obroty.

To wszystko może pozytywnie nastrajać przed kolejnymi dniami. W końcu mamy bowiem do czynienia z bardziej zdecydowanymi ruchami inwestorów. Nie można przy tym zapominać, że nasza giełda ma co odrabiać w stosunku do innych rynków. Wydaje się, że moment jest idealny do tego, aby wykorzystać szansę i poprawić swoje notowania.