Z pewnością nie na taką końcówkę tygodnia liczyli inwestorzy na warszawskiej giełdzie. Prawie całą piątkową sesję WIG20 spędził pod kreską. Inna sprawa, że inwestorzy mogli przyzwyczaić się już do spadków. W zakończonym właśnie tygodniu tylko w czwartek mieliśmy do czynienia ze zwyżkami.
Początek piątkowej sesji co prawda dawał jeszcze nadzieje na to, że czwartek nie będzie jedynym wzrostowym dniem tygodnia. Przez pierwszą godzinę byki opierały się presji podaży i tym samym na rynku byliśmy świadkami przeciągania liny przy poziomie zamknięcia z dnia wcześniejszego. Z każdą kolejną godziną handlu to jednak niedźwiedzie zdobywały coraz większą przewagę. Inna sprawa, że pomagały im w tym pozostałe europejskie rynki, na których również dominował kolor czerwony (największe rynki spadały o około 0,5 proc.). W efekcie już przed południem WIG20 tracił ponad 0,5 proc. Kupujący próbowali co prawda wyprowadzić w ciągu dnia kontrę. Kiedy indeks największych spółek był już tylko 0,2 proc. na minusie, wydawało się nawet, że będzie ona skuteczna. Nic z tych rzeczy. Plan, aby wyjść na plus, ostatecznie popsuli Amerykanie. Rozpoczęli dzień od przeceny (mimo całkiem niezłych danych z rynku pracy) i tym samym stało się jasne, że i my piątkową sesję skończymy na minusie. Ostatecznie WIG20 stracił 0,5 proc. Pod kreską dzień zakończyły także średnie i małe spółki. mWIG40 stracił 0,85 proc., a sWIG80 0,2 proc. Obroty na całym rynku wyniosły niewiele ponad 750 mln zł.
Patrząc na bilans całego tygodnia, również trudno doszukiwać się pozytywów. WIG20 w ciągu pięciu sesji stracił prawie 1 proc. Co gorsze, na razie nic nie zapowiada przełomu.