Jak na razie wygląda na to, że popyt jest zbyt słaby, by myśleć o zwyżkach w krótkim terminie. W ostatnich dniach WIG20 mierzył się ze spadkową linią poprowadzoną po szczytach z grudnia zeszłego roku. W środę udało się mocnym ruchem wybić ponad nią. W czwartek doszło do udanego testu i jednocześnie obrony strefy tuż nad 2300 pkt. Handel w przedostatnim dniu tygodnia zakończył się na tą linią i można było śmiało oczekiwać, że w piątek inwestorzy zechcą zmierzyć się z poziomem 2355 pkt, czyli grudniowym maksimum. Początek sesji przyniósł realizację tego scenariusza. Co więcej, WIG20 wzniósł się znacznie wyżej, przekraczając 2360 pkt. Nastroje szybko się jednak odwróciły. Motywacja byków spadła po wejściu do gry Amerykanów. S&P500 zaczął od spadku o 0,37 proc., co oznaczało odbicie od poziomu 2600 pkt. WIG20 kończył dzień właściwie bez zmiany, jednak wymowa sesji jest raczej negatywna. Indeks blue chips wciąż jest co prawda powyżej wspomnianej linii, jednak piątkowy kontratak niedźwiedzi podpowiada, że kolejne dni powinny przynieść raczej zejście WIG20 w kierunku 2315 pkt, niż atak na 2400 pkt.
Choć dla mWIG40 ostatni dzień tygodnia był udany (średnie spółki rosły na koniec o 0,82 proc.), to w ich przypadku również pojawiły się powody do niepokojów na kolejne dni. Indeks zatrzymał się dokładnie na oporze 4050 pkt, który już nieraz w ostatnich miesiącach okazywał się punktem zwrotnym.