Początek dzisiejszej sesji na GPW nie napawał optymizmem. WIG20 rozpoczął dzień od przeceny. Była ona stosunkowo niewielka więc też i powodów do nadmiernej paniki nie było. Potencjalne zagrożenie zejściem na niższe poziomy szybko zresztą zostało zażegnane. Popyt po kilku minutach od rozpoczęcia dnia nieco się aktywizował i udało się wyprowadzić indeks największych spółek na plus. Podobnie jednak, jak i niedźwiedzie na początku, pomysłów na rozegranie sesje według własnego scenariusza zabrakło. Rynek cofnął się więc w okolice poniedziałkowego zamknięcia i od kilku godzin trwa męczące przeciąganie liny. Dotyczy to zresztą nie tylko największych spółek. Podobnie sytuacja ma się w przypadku średnich i małych przedsiębiorstw. Stan rynku dobrze oddaje także aktywność inwestorów mierzona obrotami. Te o godz. 13.00 nie dobiły nawet do poziomu 200 mln zł, co raczej chluby nam nie przynosi.
Pocieszeniem może być fakt, że nie odstajemy za bardzo od innych rynków europejskich. Tam też inwestorzy mają problem z obranie kierunku. Niemiecki DAX czy też francuski CAC40 są na symbolicznych minusach.
Za nami są już publikacje indeksów PMI dla usług z czołowych europejskich gospodarek. Te w większości przypadków pozytywnie zaskoczyły, jednak nie były w stanie zmobilizować inwestorów giełdowych do większej aktywności.
Teraz więc trzeba czekać na odczyty PMI ze Stanów Zjednoczonych. Wydaje się, że to właśnie w Amerykanach należy upatrywać jedynej szansy na rozruszanie handlu w Europie.
Marazm panuje także na rynku walutowym. Dolar jest dziś wyceniany na 3,79 zł, natomiast euro kosztuje 4,29 zł. Są to te same poziomy co wczoraj.