Ci, którzy czekają na większe emocje na warszawskiej giełdzie, muszą jeszcze uzbroić się w cierpliwość. Po niemrawym poniedziałku, również wtorkowa sesja nie dostarczyła inwestorom zbyt wielu wrażeń.
Już początek dnia mógł sugerować, że indeksy warszawskiej giełdy będą miały problem z obraniem kierunku. WIG20 zaczął co prawdy dzień od przeceny, ale była ona stosunkowo niewielka. Dodatkowo szybko zamieniła się w równie niewielkie wzrosty. Ani jednak popyt, ani też podaż nie miały pomysłu na rozegranie sesji po swojemu. Po początkowych wahnięciach, w kolejnych godzinach rynek pogrążony był w marazmie. Indeks największych spółek naszego parkietu oscylował przy poziomie zamknięcia z poniedziałku. Pocieszający był fakt, że podobne nastroje panowały na innych europejskich rynkach. Warto zwrócić uwagę, że nawet stosunkowo niezłe odczyty indeksów PMI dla czołowych gospodarek nie były w stanie rozruszać inwestorów.
Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, oczy i nadzieje inwestorów na większy ruch, zwróciły się w kierunku Stanów Zjednoczonych. Tam również mieliśmy do czynienia z mocnym odczytem indeksu ISM dla usług, ale podobnie jak w Europie, przeszedł on praktycznie niezauważony na rynku. Wall Street też rozpoczęło dzień od niewielkich zmian w praktyce oznaczało, że podczas wtorkowej sesji na GPW nie wydarzy się już nic szczególnego .Ostatecznie WIG20 stracił 0,3 proc. Problem niewielkiej zmienności dotyczył nie tylko największych spółek. mWIG40 oraz sWIG80 również zaliczyły symboliczne zmiany. mWIG40 stracił 0,15 proc., zaś sWIG80 0,03 proc. Aby dobrze oddać klimat panujący we wtorek na GPW warto także zwrócić na poziom aktywności inwestorów. Obroty na głównym parkiecie wyniosły zaledwie 566 mln zł. Nawet jak na nasze standardy to jest to dość mizerny wynik. Pozostaje mieć nadzieję, że większe emocje są jednak jeszcze przed nami.