Kamil Cisowski, analityk DI Xelion

Wczorajsza sesja w Europie i USA przebiegła w sposób dość zbieżny z tym, czego można się było spodziewać po ogłoszeniu amerykańsko-chińskiego rozejmu na szczycie G-20. Najsilniejszy z indeksów na Starym Kontynencie, DAX, wzrósł o 1,0%, ale już zwyżka we Włoszech była symboliczna i wyniosła 0,1%. Tyle samo zdołał wypracować WIG20 po wyprzedaży w końcówce sesji, odstając od małych i średnich spółek (mWIG40 i sWIG80 zyskały po 0,5%). Utworzona w ten sposób świeca z niezwykle długim cieniem wysyła negatywny sygnał techniczny oraz utwierdza nas w obawach o zdolność głównego indeksu do utrzymania relatywnej siły w lipcu w otoczeniu, w którym kapitał inwestorów instytucjonalnych zainteresowanych rynkami wschodzącymi może płynąć ponownie w stronę Azji. Indeks ISM dla amerykańskiego przemysłu spadł wprawdzie w czerwcu z 52,1 pkt. do 51,7 pkt., ale okazał się wyraźnie lepszy od oczekiwań, wspierając być może lekko indeksy. Ostatecznie S&P500 zakończyło dzień na poziomie 2964 pkt., nowym historycznym rekordzie, ale jednocześnie wyraźnie powyżej intraday'owych szczytów. Przy takiej bliskości bariery 3000 pkt. jej wybicie pozornie wydaje się przesądzone (znowu). Nawet pomimo wysokich cen akcji mogłoby ono uruchomić kolejną falę zakupów wśród inwestorów stojących do tej pory z boku (wielokrotnie wspominana w naszych komentarzach dywergencja między napływami netto a cenami w tym roku) na fali tzw. FOMO („fear of missing out"). Sami jesteśmy jednak sceptyczni jeśli chodzi o możliwość silnych wzrostów w kolejnych tygodniach. Najważniejszym tematem tego miesiąca może być naszym zdaniem korekta nadmiernych oczekiwań co do polityki Fed, która może rozpocząć się nawet w tym tygodniu, po piątkowych danych z rynku pracy.

Sygnałem ostrzegawczym wydaje się wczorajsze zachowanie ropy. Pomimo wydłużenia na szczycie OPEC w Wiedniu porozumienia o ograniczeniu wydobycia o 9 miesięcy, ceny oddaliły się w ciągu dnia wyraźnie od lokalnego szczytu utworzonego po tym, jak taki scenariusz zasugerował w weekend prezydent Putin.

Zachowanie giełd azjatyckich jest dziś mieszane, z wyjątkiem Hong Kongu, który nadrabia wczorajsze święto, trudno mówić o jakichkolwiek wzrostach. W momencie pisania komentarza lekko powyżej zera znajduje się Nikkei, ale Shanghai Composite i Sensex tracą po 0,3%. Wprawdzie notowania futures na indeksy europejskie i amerykańskie znajdują się na lekkich plusach, ale przebieg sesji w żadnym razie nie jest przesądzony. Rosnące ceny złota, które powróciło powyżej 1390 $/ou. potwierdzają, że awersja do ryzyka zaczyna lekko rosnąć, a rynki na kontynencie mogą sobie dziś przypomnieć o wczorajszych PMI, które zepchnięte na dalszy plan przez szczyt G-20 przeszły bez echa, ale potwierdzają bardzo negatywny obraz sytuacji w przemyśle na kontynencie. Wskaźnik dla Polski spadł z 48,8 pkt. do 48,4 pkt. i okazał się gorszy od oczekiwań, podobnie jak we właściwie wszystkich krajach, dla których był publikowany. W dół zrewidowano także wstępne odczyty dla Niemiec, Francji i całej strefy euro.

Krystian Brymora, analityk DM BDM

Rynki z optymizmem przyjęły ustalenia na szczycie G20 w Osace (powrót do rozmów USA-Chiny, brak dodatkowych ceł, zdjęte ograniczenia na Huawei). Główne indeksy w Chinach kończyły dzień 2-3% wzrostem. Ok. 1,5% zwyżką sesję rozpoczynała Europa, gdzie DAX po „luce hossy" poprawił lokalne szczyty i znalazł się na poziomach nienotowanych od blisko roku. WIG20 również śrubował swoje maksima- najwyżej od końca kwietnia. Optymizmu jednak nie udało się utrzymać do końca sesji. Inwestorzy dostali pewne ostrzeżenie. Technicznie powstała świeca „spadającej gwiazdy" świadczy o nagłym wyczerpaniu potencjału kupujących. Oczywiście wymaga ona potwierdzenia na kolejnej sesji, bo jej wydźwięk obniża brak w okolicy istotnego oporu. Ten zlokalizowany jest dopiero >2400 pkt. Na Wall Street przebieg sesji miał podobny charakter do europejskiej części. Prezydent D. Trump zapewniał, że nowa tura negocjacji handlowych już trwa. Tymczasem godzinę później administracja rozszerzyła listę europejskich produktów o ok. 4 mld USD z dodatkowymi cłami (w kwietniu taryfy na 21 mld EUR), co ma związek z subsydiowaniem Airbusa. To popsuło nastroje. W Azji inwestorzy kończyli sesję mieszanymi nastrojami. O poranku kontrakty na DAX nieznacznie zyskują.

Remigiusz Lemke, analityk DM mBanku

Zgodnie z oczekiwaniami inwestorzy na GPW rozpoczęli dzień z animuszem. Kurs WIG20 wystrzelił na północ i przez krótki okres znalazł się nawet powyżej 2360. Niestety było to szczyt możliwości kupujących. Przez większość dnia notowania indeksu blue chipów poruszały się wzdłuż poziomu 2350. Podaż zaatakowała po godzinie 15, co doprowadziło do zejścia o przeszło 20 punktów. W rezultacie na wykresie wyrysowana została formacja spadającej gwiazdy, która charakteryzuje się długim górnym cieniem i czarnym korpusem, a sam WIG20 odnotował symboliczny wzrost o 0,09%. Relatywną siłą ponownie wykazała się druga i trzecia linia zyskując na wartości 0,46%. Choć i w tych przypadkach na wykresie pojawiły się świece z stosunkowo długimi górnymi cieniami. W gronie blue chipów pozytywnie wyróżniły się walory Play +3,9%, CCC +3,8%, które tym samym potwierdziło wyjście nad strefę podażową oraz Dino Polska +2,75%. Po przeciwnej stronie znalazły się JSW -2,92% oraz Lotos -3,16%. Za oceanem S&P500 zyskał na wartości 0,77% i ustanowił nowe historyczne szczyty. Ruch ten był związany z chwilowym zawieszeniem broni w wojnie handlowej pomiędzy USA i Chinami. Dziś jednak w Azji nie widać kontynuacji optymizmu i choć główne indeksy zyskują na wartości, to aprecjacja ma charakter symboliczny i nie powinna wpływać w sposób znaczący na GPW, gdzie można oczekiwać neutralnego początku.