Rzecz jasna Rezerwa Federalna nie może patrzeć na dane z jednego miesiąca, stąd dwudziestopięcio punktowa obniżka jest już w cenach, niemniej uczestnicy rynku dostali nieco otrzeźwienia, by włożyć między bajki potencjalną obniżkę stóp o 50 punktów bazowych. O ile w USA debatuje się nad możliwymi cięciami stóp w najbliższych miesiącach, o tyle w Turcji niższe stopy z pewnością nie są obecnie adekwatne, niemniej ryzyko ich pojawienia się po minionym weekendzie wzrosło.
W czerwcu amerykańska gospodarka wykreowała 224 tys. nowych etatów w sektorze pozarolniczym, co było wartością znacznie wyższą od konsensusu rynkowego. Na słabszy odczyt wskazywał między innymi prywatny raport ADP opublikowany dwa dni przed danymi rządowymi. Tym samym po wypadku przy pracy, jakim był wzrost zatrudnienia o 72 tys. w maju, rynek pracy USA powrócił do swojej świetnej formy. Faktem jest, że dynamika wzrostu zatrudnienia nie przyspiesza już tak dynamicznie, podobnie ma się to w przypadku wynagrodzeń, niemniej obecna faza cyklu koniunkturalnego powinna tłumaczyć takie trendy. Warto również przypomnieć słowa Janet Yellen, w której opinii wzrost zatrudnienia w okolicach 100 tys. miesięcznie byłby już wystarczający, by utrzymać stopę bezrobocia na ówczesnym niskim poziomie poniżej 4%. W poprzednim miesiącu stopa ta wprawdzie wzrosła do 3,7% z 3,6%, niemniej jednak również o 0,1 pkt. proc. podskoczyła stopa partycypacji pracy do 62,9% (mierzy ona udział bezrobotnych i zatrudnionych w ogóle siły roboczej). Wreszcie dynamika płac w ujęciu rocznym pozostała na poziomie 3,1%. Tak jak sugerowałem wcześniej, rynek jest wciąż pewny cięcia w lipcu i zapewne takowe otrzyma, niemniej piątkowe dane są poniekąd zejściem na ziemię dla uczestników rynku wieszczących obniżkę nawet o 50 punktów bazowych. Dane te przyczyniły się również do wyraźniejszego odbicia rentowności wzdłuż krzywej dochodowości: krótszy koniec wzrósł w reakcji na mniejsze szanse na agresywniejszą ekspansję monetarną Fed, wyższe stopy na dłuższym końcu to niższe szanse (w opinii uczestników rynku) na recesję w USA.
Poza wątkiem raportu z rynku pracy USA, na wokandzie rynków w ostatnich godzinach była Turcja i dość szokująca decyzja prezydenta Erdogana, który zdecydował się odwołać ze stanowiska prezesa banku centralnego i zastąpić go jego obecnym zastępcą. Choć oficjalnie tego nie podano, lokalne media wskazują na niechęć cięcia stóp przez lidera CBRT jako główny powód reakcji głowy państwa. Przypomnijmy, że w opinii Erdogana to niższe stopy procentowe są remedium na wysoką inflację. W reakcji na weekendowe wydarzenie turecka waluta traci ponad 2% w stosunku do amerykańskiego dolara z uwagi na kolejne podważanie niezależności tureckiego banku centralnego. Z punktu widzenia tamtejszej gospodarki można śmiało rzec, iż decyzja Erdogana jest godna pożałowania, gdyż od początku maja widać było powolne odbudowywanie zaufania inwestorów w stosunku do tamtejszej gospodarki. Efektem tego była między innymi aprecjacja liry. Lepsze nastroje na tureckich aktywach były również skutkiem respektowania przez Erdogana powtórzonych wyborów w Stambule oraz utrzymywania przez CBRT wysokich stóp procentowych. Dzięki takiej polityce pieniężnej Turcja miała szansę na zwiększenie oszczędności kosztem zmniejszenia nadmiernej konsumpcji, co dalej oddziałowałoby na redukcję deficytu na rachunku bieżącym i spadek zadłużenia zagranicznego. Jedna decyzja Erdogana postawiła wielki znak zapytania odnośnie do przyszłości polityki pieniężnej w Turcji, co może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla tamtejszego rynku finansowego, ale i również realnej gospodarki.
Poniedziałek wygląda bardzo spokojnie jeśli chodzi o dane makroekonomiczne. O poranku poznaliśmy jedynie produkcję przemysłową oraz bilans handlowy z Niemiec za maj. Ta pierwsza okazała się niewiele słabsza od konsensusu, z kolei handel zagraniczny zaskoczył pozytywnie w kwestii dynamiki eksportu. W kraju NBP opublikuje lipcowy raport o inflacji, który rzuci więcej światła na projekcje makroekonomiczne, które poznaliśmy na zeszłotygodniowym posiedzeniu RPP. O godzinie 8:55 za dolara płacono 3,7901, za euro 4,2528 złotego, za funta 4,7460 złotego i za franka 3,8250 złotego.
Arkadiusz Balcerowski