Od początku dnia indeks największych firm naszego parkietu miał problem z obraniem kierunku. Niby dzień zaczęliśmy od wzrostu, który wynosił 0,2 proc., jednak ciężko było to uznać za jakieś nadzwyczajne osiągnięcie. Tym bardziej że po paru minutach handlu i ten „optymizm" wyparował. WIG20 zjechał w okolice zamknięcia notowań z poniedziałku, gdzie trwał przez dobrych kilka godzin.
To niezdecydowanie dobrze wpisywało się w ogólne nastroje, jakie panowały na europejskich parkietach we wtorek. Na większości rynków dało się wyczuć wakacyjną atmosferę. Nadziei na bardziej zdecydowane ruchy można było upatrywać w drugiej części dnia. Nie dość bowiem, że impulsem mógł być start notowań na Wall Street, to jeszcze liczono, że coś nowego w obraz rynku wniosą dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych. Ani jedno, ani drugie wydarzenie nie miało jednak zbyt dużej siły rażenia. WIG20 co prawda w drugiej części dnia był częściej pod niż nad kreską, ale również była to raczej symboliczna przecena. Ostatecznie WIG20 stracił we wtorek 0,1 proc. O takiej sesji ciężko powiedzieć coś konkretnego, a tym bardziej wysuwać po niej jakieś wnioski. Rynek trwa cały czas w zawieszeniu. Wszyscy czekają na to, co zrobi amerykańska Rezerwa Federalna. Problem w tym, że jej decyzję poznamy dopiero pod koniec miesiąca. ¶