Piątkowa sesja nie pozostawiła żadnych złudzeń, kto rozdaje karty na rynku. Po czwartkowych zwyżkach można bowiem było mieć nadzieję, że byki na nieco dłużej zagoszczą na parkiecie. Ostatnia sesja tygodnia tych złudzeń skutecznie jednak pozbawiła. Co prawda jeszcze nawet na początku dnia były przesłanki wskazujące, że na GPW znowu się zazieleni. WIG20 rozpoczął dzień 0,3 proc. nad kreską. Już jednak po godzinie handlu sytuacja diametralnie się zmieniła. Podaż najpierw sprowadziła indeks największych spółek w okolice czwartkowego zamknięcia. To była jednak tylko przygrywka do dalszych wydarzeń. W miarę upływającego czasu niedźwiedzie rosły w siłę. W południe WIG20 tracił już około 1 proc., co zresztą dobrze wpisywało się w to, co działo się na innych europejskich parkietach. Tam też dość wyraźną przewagę miała podaż. Niestety, przewaga tego obozu tylko rosła. Nie było to jednak wielkie zaskoczenie, jeśli wziąć pod uwagę, że od mocnych spadków dzień zaczęli także inwestorzy na Wall Street. To musiało się źle skończyć. WIG20 ostatecznie stracił 1,45 proc. i tym samym ustanowił nowe tegoroczne minima.
Tematem numer jeden na rynku pozostaje oczywiście wojna handlowa. O tym, jak mocno oddziałuje na indeksy, najlepiej świadczą statystyki. WIG20 w ciągu tygodnia stracił ponad 4 proc. Również spojrzenie na rynek z nieco dłuższej perspektywy nie napawa optymizmem. W ciągu ostatnich trzech tygodni mieliśmy tylko dwie wzrostowe sesje na GPW. To najlepiej oddaje nastroje na rynku. ¶