Gdyby wierzyć, że ta historyczna analogia nadal będzie się utrzymywała, to już wkrótce należałoby oczekiwać pierwszej od jesieni większej korekty spadkowej dochodzącej do nawet 10 proc., a potem... powrotu do hossy.

W podobnym duchu wypowiedzieli się stratedzy Bank of America („ryzyko rychłej korekty") w oparciu o wyniki najnowszego sondażu przeprowadzonego wśród zarządzających funduszami na świecie. Ankietowani zadeklarowali, że mają rekordowe ryzyko w swoich portfelach inwestycyjnych. Poprzedni rekord został odnotowany na przełomie lat 2017 i 2018. Dla porównania, tuż po marcowym krachu zarządzający deklarowali poziom ryzyka najniższy od ośmiu–dziewięciu lat. Ostatnie kilkanaście miesięcy to zatem jeden z najbardziej spektakularnych okresów, jeśli chodzi o wzrost apetytu na ryzyko.

Warto jeszcze dodać, że zarządzający są rekordowo przeważeni na rynkach wschodzących, które są obecnie jedną z najbardziej lubianych klas aktywów. Jeśli połączyć ten fakt z tym, że ekstremalnie nielubiany jest dolar (niemal rekordowe krótkie pozycje na rynku futures), który jest ujemnie skorelowany z emerging markets, to mamy tu sporą przestrzeń do korekty entuzjazmu. Oczywiście niekoniecznie musi ona nastąpić z dnia na dzień.

Reasumując, hossa na rynkach akcji trwa – i z tego wypada się cieszyć – choć widać już pewne przesłanki redukcji ryzyka w portfelu. ¶