Jakiś czas temu na tych łamach, przy okazji oceny czynników sezonowych dla WIG20 na cztery ostatnie miesiące 2021 r., wspomniałem, że z generalnie prowzrostowej statystyki dla tego okresu zdecydowanie na niekorzyść wyróżnia się rok 2017. I choć był to tylko pojedynczy przypadek, mocno zwracał na siebie uwagę tym, iż kształt notowań w roku 2021 najbardziej przypominał właśnie rok 2017. Nie bez znaczenia był przy tym fakt, iż w obu porównywanych latach cykl koniunkturalny znajdował się w podobnej fazie. Okazało się, iż analogia 2021 = 2017 do końca działała nadspodziewanie dobrze, co automatycznie skłania do postawienia tezy 2022 = 2018. Porównanie to wygląda raczej złowieszczo, gdyż już styczeń 2018 przyniósł na rodzimym rynku akcji długotrwały zwrot notowań w dół. I byłby to tylko jeden z wielu równoważnych wariantów dalszego rozwoju sytuacji, gdyby nie fakt, iż dokładnie taki sam sygnał jak w styczniu 2018 r. właśnie popłynął z rynku amerykańskich obligacji. Polega on na wybiciu rentowności dziesięciolatek ponad poprzedni znaczący szczyt (w obecnym przypadku jest to 1,77 proc. z marca 2021), czemu towarzyszy jeszcze szybsza zwyżka rentowności obligacji dwuletnich. Wygląda przy tym na to, iż ta druga tendencja została dodatkowo wsparta wymową ostatniego posiedzenia Rezerwy Federalnej, a problem spłaszczenia amerykańskiej krzywej dochodowości może obecnie okazać się jeszcze bardziej palący niż w 2018 roku.