Na rynkach, a zwłaszcza krajowym, czuć w ostatnich dniach wyczekiwanie związane ze wzrostem napięcia geopolitycznego na Bliskim Wschodzie. W środę mieliśmy już mocną reakcję ropy naftowej i zwyżkę ceny o blisko 5 proc. W czwartek większość rynków europejskich zniżkowała, w tym także krajowy. Od rana mocno pod kreską notowane były kontrakty na amerykańskie indeksy. Sytuacja po południu nieco się uspokoiła, a S&P 500 i Nasdaq zaświeciły na zielono. Do czasu zamknięcia rynków europejskich popyt był zbyt słaby, by np. atakować maksima ze środy, która mimo nowego szczytu obecnego ruchu wzrostowego zakończyła się spadkami w USA.

Popołudniowe ocieplenie wykorzystała GPW. Ostatecznie WIG20 stracił 0,87 proc., kończąc dzień na 2755 pkt. Indeks dużych spółek od wyrysowania podwójnego szczytu w maju teraz porusza się w kanale spadkowym. Co dalej? Całkiem możliwe, że w piątek inwestorzy będą woleli pozbywać się akcji – w czwartek po południu pojawiły się doniesienia o planowanym ataku izraelskim na Iran w najbliższych dniach.

Sporo dzieje się też na rynku walut. W środę notowania głównej pary wybiły się ponad 1,15, a już w czwartek były powyżej 1,16. Na słabszym dolarze zyskuje złoty, co teoretycznie może być też wskazówką do kontynuacji zwyżek na GPW. Cały ten misterny plan mogą jednak szybko zaprzepaścić doniesienia z Bliskiego Wschodu. Na wzroście napięć znów zyskuje złoto, które sygnalizuje wybicie górą z budowanego od kilku tygodni trójkąta, a to powinno oznaczać atak na rekord.