Wizyty z polskimi spółkami w Londynie i Nowym Jorku. Nieźle się rozbijacie po świecie.
Samer Masri (S.M.): Kapitał nie przyjeżdża sam. Trzeba po niego pojechać. W Londynie i Nowym Jorku zapadają decyzje o alokacji globalnego kapitału. To rynki, na których działają fundusze inwestujące długoterminowo i w dużej skali, a bez bezpośrednich spotkań trudno zbudować trwałą obecność w ich portfelach. W ramach obu konferencji odbyło się w sumie ponad 400 spotkań z udziałem polskich spółek i czołowych globalnych firm inwestycyjnych. Każda taka wizyta to jest inwestycja w konkurencyjność polskiej gospodarki. A dla spółek oznacza dostęp do kapitału i większą stabilność finansowania. Rolą biura maklerskiego numer 1 w Polsce jest łączyć polski biznes z globalnym kapitałem – jeśli my tego nie zrobimy, zrobią to zagraniczne instytucje – na swoich warunkach. Budujemy w Polsce prawdziwą bankowość inwestycyjną.
Co oznacza „prawdziwa bankowość inwestycyjna”?
Michał Marczak (M.M.): Dajemy emitentom możliwość zaprezentowania się inwestorom zagranicznym. W praktyce więc walczymy o kapitał zagraniczny, który może zainwestować pieniądze w Polsce. Budujemy wizerunek Polski oraz spółek, ale także oczywiście nas, jako firmy inwestycyjnej. Z drugiej strony, chcąc rywalizować z największymi brokerami zagranicznymi, którzy są obecnie na warszawskiej giełdzie, potrzebujemy kontaktu z inwestorami zagranicznymi. To też jest argument w rozmowach ze spółkami, które są zainteresowane transakcjami kapitałowymi. Pokazujemy im bowiem, że u nas dostaną dostęp do kapitału nie tylko lokalnego, ale i zagranicznego, również tego największego. To też ułatwia wejście na rynek.
Zagranica w ogóle jest zainteresowana polskimi spółkami?
S.M.: To jest moment, w którym zainteresowanie Polską faktycznie przekłada się na biznes. Polskiej gospodarki nie można już ignorować. Udowodniliśmy, że mamy silne instytucje i potrafimy odgrywać ważną rolę geopolityczną. Jesteśmy też wiarygodnym partnerem. Inwestorzy widzą więc, że w Polsce warto inwestować długoterminowo. Pytają nie „czy”, tylko „jak zwiększyć ekspozycję” na Polskę. Zaczynamy być postrzegani nie jako rynek peryferyjny, ale o właściwej skali i jakości.
Kamil Kliszcz (K.K.): Ostatni rok udowodnił, że coraz bardziej. Pokazujemy spółki, którymi inwestorzy zagraniczni mogliby być faktycznie zainteresowani. Wskazujemy im tematy, które niosą ze sobą duży potencjał. Staramy się więc także kreować potrzeby. Biorąc pod uwagę to, jak znaczącą rolę odgrywają obecnie zagraniczni inwestorzy na warszawskiej giełdzie, kontakt i relacje z nimi są coraz istotniejsze. Hossa, którą mamy na GPW, jest głównie napędzana przez kapitał zagraniczny, co ma związek oczywiście z czynnikami lokalnymi (odpływy z polskich funduszy akcyjnych, suwak w OFE), ale także z rotacją kapitału z rynków rozwiniętych w kierunku rynków rozwijających się. W efekcie widzimy, że zainteresowanie zagranicznych funduszy polskimi spółkami jest bardzo duże i rośnie. A próg tego zainteresowania przesuwa się niżej, patrząc chociażby przez pryzmat kapitalizacji rynkowej.
M.M.: Obecnie lepiej wyczuwamy postrzeganie polskiego rynku przez inwestorów zagranicznych. Jesteśmy w stanie dać lepszą informację zwrotną emitentom. Coś, co mnie zaskoczyło w Stanach Zjednoczonych, to coraz większe zainteresowanie nami Amerykanów i pozytywne spojrzenie na nasz kraj. O Polsce coraz głośniej mówi się w zagranicznej prasie, rośnie nasza rola w regionie i widzimy coraz większe angażowanie się amerykańskiego biznesu w naszym kraju. Inwestorzy widzą ten ruch i potencjał, co jest kołem zamachowym dla kolejnych inwestycji. Zagraniczni inwestorzy szukają również ciekawych tematów, które nie są jeszcze reprezentowane na giełdzie i próbują wyczuć, co w przyszłości będzie dawało zysk. Liczymy, że rynek IPO w końcu zacznie się odradzać. Jednym z powodów braku większej liczby transakcji w ostatnim czasie był brak kapitału. Przy tak dużym jak obecnie zainteresowaniu zagranicy to ryzyko jest jednak mniejsze. Ostatnie wizyty w Londynie i Nowym Jorku pomagają nam zrozumieć zagranicznych inwestorów i wyczuć, czym faktycznie są zainteresowani. To pozwala nam lepiej funkcjonować w innych obszarach naszej działalności, a nie tylko na rynku IPO.