Jakie są główne bolączki polskiego rynku kapitałowego?
Najkrócej mówiąc, głównym zadaniem spółek notowanych na giełdzie jest kreowanie wartości dla inwestorów. Niestety, w dużej części nie spełniają tego zadania tak, jakbyśmy wszyscy sobie życzyli. Jeśli tego nie osiągają, to handel akcjami ma charakter czysto spekulacyjny. W rezultacie coraz mniej jest inwestorów długoterminowych. Historia polskiego rynku jest tego przykładem. Po dużych przecenach następuje odreagowanie, ale gdy wyceny osiągną poziomy neutralne, rynek traci werwę i przechodzi w trend horyzontalny. Obrazując budowę wartości przez spółki, w latach 2013–2023 r. średnie ROE spółek z WIG-u było stale niższe niż w przypadku S&P 500 oraz ledwie porównywalne, a czasem niższe od firm z DAX-a czy Euro Stoxx 50 – indeksu skupiającego 50 największych przedsiębiorstw UE.
Te dwa ostatnie przełamują mit funkcjonujący na naszym rynku, że brak spółek z sektora wysokich technologii usprawiedliwia słabsze wyniki naszego rynku – w skład DAX i Euro Stoxx 50 w przeważającej części nie wchodzą firmy z sektora wysokich technologii, a niemiecka gospodarka nie rozwija się dynamicznie. To jednak pokazuje kłopot polskiej giełdy. Dla inwestorów zagranicznych jesteśmy gospodarką rozwijającą się i rynkiem obarczonym większym ryzykiem, od którego oczekuje się wyższych stóp zwrotu. Jednocześnie w ciągu ostatniej dekady PKB Polski wzrosło nominalnie o 110 proc., z kolei w USA o 63 proc., w Niemczech i strefie Euro poniżej 50 proc. W tym samym czasie średnie ROE naszych spółek giełdowych na tle tamtych rynków było mierne. A dla pełnego obrazu stopy zwrotu indeksów giełdowych S&P 500 w tym czasie to ok. 210 proc., Euro Stoxx 600: 105 proc., niemieckiego DAX: 75 proc., a polskiego WIG zaledwie nieco ponad 50 proc.
Osobnym wyzwaniem jest rozmiar polskiego rynku kapitałowego w kontekście rosnącej skali międzynarodowych funduszy i zaniku dedykowanych strategii na Europę Środkową i Wschodnią.
Rynek kapitałowy nie do końca odzwierciedla sytuację gospodarczą?