Kumulacja ofert publicznych mogła w niewielkim stopniu przełożyć się na spadki na GPW. Część IPO dla funduszy jest interesująca, tymczasem napływów do funduszy akcji polskich jest jak na lekarstwo.
Element układanki
W ostatnim czasie na GPW mamy do czynienia z wysypem ofert publicznych. Na rynku pojawią się m.in. Grupa Pracuj oraz STS. Łączy je to, że w ramach ofert sprzedawane są akcje dotychczasowych udziałowców, bez emisji nowych.
Czy ofertami publicznymi można przynajmniej częściowo tłumaczyć listopadową przecenę na GPW? – Ostatnio na krajowy rynek nałożyło się sporo negatywnych czynników, częściowo spadki mogą być jednak spowodowane szykowaniem gotówki pod IPO, których łączną wartość można szacować na około 3 mld zł. Nie widać znaczących napływów do funduszy, nie ma masy nowych środków, które można by przeznaczyć na zakup tychże spółek – zauważa Michał Stalmach, zarządzający Skarbca TFI. – Główną przyczyną pogorszenia nastrojów były jednak wydarzenia na wschodniej granicy, lockdowny (np. w Austrii) czy istotnie wyższy wzrost cen producentów nad cenami sprzedaży – zaznacza zarządzający. Podobne zdanie ma Ryszard Miodoński, dyrektor ds. strategii akcyjnych, Noble Funds TFI. – Ewentualne przygotowywanie się funduszy pod trwające oferty IPO to tylko niewielki element w całej układance, która w ostatnim czasie doprowadziła do silnych przecen na krajowym rynku. Ważniejszym są narastające presje inflacyjne i ryzyka dla tempa wzrostu gospodarczego w Polsce, konflikt z EU, lockdowny w niektórych państwach czy wydarzenia na naszej wschodniej granicy – komentuje.
Z opinii zarządzających wynika, że spośród trzech wspomnianych spółek najmniej emocji budzi Murapol (we wtorek po południu poinformowano o odwołaniu oferty). – W przypadku Murapolu można mieć obawy o przyszłość rynku nieruchomości w Polsce. Jesteśmy w cyklu podwyżek stóp procentowych, przez co branża może mieć pod górkę w najbliższych kwartałach, może nawet dojść do spowolnienia – mówi Miodoński.