Seria pozytywnych informacji, w tym m.in. dotyczących zakwalifikowania Polski do grupy rynków rozwiniętych przez FTSE Russell czy wzrost indeksu PMI, na rynku walutowym przeszła praktycznie bez echa. Po chwilowym odreagowaniu z końca ubiegłego tygodnia złoty powrócił do spadków. W poniedziałek nasza waluta najmocniej, nawet 0,6 proc., traciła do dolara. W ciągu dnia za zielonego trzeba było płacić 3,68 zł. Drożał także frank szwajcarski (o 0,4 proc), którego wycena skoczyła do 3,78 zł. Najstabilniej nasza waluta zachowywała się w relacji do euro, za które płacono w poniedziałek 4,31 zł, czyli tyle samo, ile w piątek.
Przecena naszej waluty nie jest jednak niczym nowym. Wystarczy przypomnieć, że we wrześniu dolara można było kupić za 3,52 zł, franka za 3,67 zł, a euro za 4,23 zł. Poniedziałek potwierdził, że w przypadku naszej waluty pozytywne informacje dotyczące Polski przegrywają z tym, co się dzieje na rynkach globalnych.
Globalne ruchy
Analitycy wskazują jednak, że oceniając zachowanie naszej waluty, nie można abstrahować od wcześniejszych wydarzeń na rynku. – Obecny rok dla złotego powinien zostać zaliczony do udanych nawet w przypadku wystąpienia jeszcze kilkuprocentowej korekty. Złoty zyskał bowiem względem wszystkich walut z koszyka G10. Największym poszkodowanym był dolar amerykański, który od początku stracił do polskiej waluty ponad 12 procent. Tak dużej aprecjacji naszej rodzimej waluty względem amerykańskiej nie było od 2012 r. Ponadto, licząc od 1994 r., tylko dwukrotnie złoty umacniał się do dolara bardziej niż w tym roku – zwraca uwagę Mateusz Groszek, analityk Admiral Markets. Podkreśla, że ostatnia wyprzedaż złotego po tak dużej aprecjacji względem głównych światowych walut nie powinna stanowić zaskoczenia. – Osłabienie polskiej waluty jest w większej mierze spowodowane przez czynniki globalne niż lokalne. Pozostałe waluty emerging markets również tracą w stosunku do walut państw rozwiniętych. Głównym czynnikiem ich wyprzedaży jest umacniający się dolar amerykański, który wspierany jest przez jastrzębią retorykę Rezerwy Federalnej. Umacnianie się dolara jest jednoznaczne z odpływem kapitału z państw rozwijających się – dodaje.
Kluczowe decyzje
Niewykluczone, że ruch deprecjacyjny w przypadku naszej waluty może jeszcze trochę potrwać. Zdaniem analityków najmocniej złoty może tracić właśnie do dolara.