Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Aktualizacja: 10.10.2017 06:00 Publikacja: 10.10.2017 06:00
Foto: Adobestock
Prawie 2 proc. osłabił się w stosunku do euro. W efekcie od września jest to jedna z najsłabszych walut w koszyku dziesięciu głównych walut. Zdaniem Mateusza Groszka, analityka Admiral Markets słabość ta może utrzymać się nawet do końca roku. – Dolarowi australijskiemu szkodzą nie tylko gorsze od oczekiwań dane makroekonomiczne, ale również bardzo gołębi komunikat australijskiego banku centralnego. Ostatnie wypowiedzi przedstawicieli Rezerwy Banku Australii sugerują, że stopy procentowe nie zostaną podniesione jeszcze przez długi czas, natomiast aprecjacja waluty jest niepożądanym zjawiskiem – mówi. Jego zdaniem w przypadku dolara australijskiego ważne są jednak nie tylko lokalne informacje. Wpływ ma także to, co dzieje się w Chinach. – Ostatnia wrzawa na temat poprawy warunków gospodarczych doprowadziła do mocnej zwyżki cen metali przemysłowych oraz tamtejszych indeksów giełdowych. W nadchodzących miesiącach powinniśmy spodziewać się mocniejszej korekty na tamtejszym rynku, co negatywnie wpłynie na ceny surowców. Widać to chociażby po notowaniach rudy żelaza 62 proc. (jedna z odmian rudy), która od początku września potaniała o 15 proc. W związku z tym, rykoszetem dostanie gospodarka Australii, której eksport oparty jest właśnie na metalach przemysłowych – zauważa analityk Admiral Markets i dodaje, że jest jeszcze jeden element, który nie sprzyja AUD. – Spekulanci od czerwca br. budowali długą pozycję na australijskiej walucie. Pozycje netto na kontraktach terminowych znalazły się na poziomie z 2013 r., niemal swoich maksimach. Dalsza deprecjacja AUD na rzecz innych walut powinna doprowadzić do szybkiego upłynnienia długich pozycji – twierdzi. PRT
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Grupa OPEC+ znów zdecydowała się na spory wzrost wydobycia surowca i zrobiła to akurat wtedy, gdy perspektywy dla popytu są mocno niepewne. Saudyjczycy po raz kolejny pokazują, że są w stanie ostro grać z innymi państwami kartelu i że mogą przetrzymać spadki cen.
Notowania „czarnego złota” odrobiły już część strat związanych z cłami, które na początku kwietnia zapowiedział Donald Trump. Droga do jeszcze wyższych poziomów cenowych jest jednak bardzo wyboista.
Nad bitcoinem znów zaczyna wschodzić słońce. Notowania najważniejszej z kryptowalut w ostatnim czasie ponownie idą do góry.
Złoto, po ustanowieniu nowego historycznego szczytu, który wypadł tuż pod poziomem 3500 USD za uncję, w ostatnich dniach zeszło na niższe poziomy. W poniedziałkowe popołudnie cena złota spadała o 0,3 proc., schodząc tym samym poniżej 3300 USD. Oznacza to, że w ciągu kilku dni cena kruszcu obniżyła się o ponad 200 USD.
W tym roku – dokładnie 12 maja – mija 15 lat od giełdowego debiutu spółki, która dziś jest największym konglomeratem finansowym w naszej części Europy. Jak giełdowa historia PZU wygląda z perspektywy czasu i jakie plany ma jedna z największych spółek notowanych w Warszawie?
Cena złota ustanowiła w poniedziałek nad ranem kolejny rekord – tym razem 3245,75 USD/oz. Później zeszła w okolice 3205 USD. Po południu była o 22 proc. wyższa niż na początku roku i o 35 proc. wyższa niż 12 miesięcy wcześniej. Obecnie wzrostowi cen złota sprzyja duża niepewność gospodarcza i geopolityczna. Czy jednak w nadchodzących miesiącach kruszec też będzie zyskiwał? O tym, że ma on spore szanse na dalsze zwyżki, przekonani się m.in. analitycy Goldmana Sachsa.
Z jednej strony ucieczka od ryzykownych aktywów, a z drugiej perspektywa obniżek stóp procentowych przez RPP, być może nawet jeszcze w maju, sprawiły że rajd w wykonaniu naszej waluty został bezlitośnie zatrzymany. Czas na ruch w drugą stronę?
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas